Komentarze
- To bardzo rzadko stosowany środek - przyznaje prokurator Andrzej Jeżyński, rzecznik prasowy Prokuratury Okręgowej w Lublinie.
Sąd Okręgowy w Lublinie zdecydował się przyznać Andrzejowi H. taką ochronę. Dzięki niej mężczyzna dostał gwarancję, że po powrocie do Polski, jeśli tylko będzie stawiał się na wezwania, nie trafi do aresztu. To bardzo dużo. Tym bardziej że inni zamieszani w aferę odsiedzieli swoje w celi.
W 1994 r. do domu Andrzeja H. w Kazimierzu Dolnym włamali się bandyci. Przestępcy byli brutalni. Zabrali pieniądze i kosztowności. Jak się szybko okazało, w podobny sposób napadnięto na dom Wiesława P. z Góry Puławskiej. Panowie H. i P. postanowili połączyć siły w poszukiwaniu przestępców. Poszli po pomoc do samego Andrzeja K., ps. Pershing. Szybko okazało się, że za napady odpowiedzialny jest radomski gang tzw. karateków.
Andrzej H. i Wiesław P. korzystając z pomocy Zbigniewa K., ps "Chudy", porwali jednego z przestępców. Robert S. został uwięziony w piwnicy willi Wiesława P. Był torturowany. "Chudy" zrobił mu wiertarką dziurę w nodze. Przerażony "karateka" obiecał, że odda mężczyznom wszystkie pieniądze. Odtąd radomscy gangsterzy rabowali dla Wiesława P. i Andrzeja H. Ten ostatni przyjął później od Roberta S. 19 tysięcy dolarów.
Kiedy policja zaczęła interesować się całą sprawą, Andrzej H. zniknął. W Kazimierzu Dolnym od dawna mówiło się, że ukrywa się w Hiszpanii. W końcu mężczyzna postanowił wrócić do kraju. Przedtem dostał list żelazny, który zapewnił mu, że będzie odpowiadał z wolnej stopy. Mężczyzna w prokuraturze przyznał się do wszystkich stawianych mu zarzutów i wyjechał do Warszawy.
Prokuratura właśnie skierowała do sądu akt oskarżenia przeciwko Andrzejowi H. Do aktu dołączono wniosek o wymierzenie kary bez rozprawy. Prokurator przystał na dwa lata więzienia w zawieszeniu na pięć lat oraz grzywnę.
WIT
Skomentuj
Dodawanie komentarza
Trwa dodawanie komentarza. Nie odświeżaj strony.
Przecież ojciec Pana H. był znanym adwokatem!!!