Pożegnaliśmy Leszka Furtasa

Udostępnij ten artykuł

Zawsze go interesowały sprawy Kazimierza i kazimierzaków. Gdziekolwiek w Kazimierzu coś się działo, można było być pewnym, że zastanie się tam Leszka Furtasa. Mówią o nim, że był przyjacielem Kazimierza. Dziwnie brzmi ten czas przeszły…

Leszek Furtas – geodeta, malarz, radny, społecznik. Obecny w Kazimierzu wszędzie tam, gdzie nie można było nie być. Na sesjach Rady Miejskiej, jeszcze niedawno, chociaż w tej kadencji nie był już radnym. Na wernisażach sztuki. Na spektaklach i inscenizacjach – nie tylko widz, ale również jako aktor. Na aukcjach charytatywnych, gdzie obok dzieł innych członków Kazimierskiej Konfraterni Sztuki i innych artystów o wielkim sercu jego pogodne kazimierskie obrazy przyciągały wzrok i nabywców. W bibliotece miejskiej podczas spotkań czytelniczych. W Folwarku Walencja podczas pokazów filmowych. W wielu jeszcze innych miejscach, gdzie towarzyszył swojej równie aktywnej Mamie.

- Zawsze go interesowały sprawy Kazimierza i kazimierzaków – mówi kazimierzanka Ewa Wolna. – Gdziekolwiek coś się działo, byłam pewna, że go tam zastanę. Czy to było wydarzenie kulturalne, prelekcja czy wykład – Leszek był zawsze obecny. Jego naprawdę interesowało wszystko, co związane z Kazimierzem: książki, ciekawostki, odkrywanie historii, kazimierskie smaczki…

Jednym z takich smaczków kazimierskich odkrytym przez pana Leszka po latach, w rodzinnym zresztą archiwum, była fotokopia aktu nadania honorowego obywatelstwa Kazimierza marszałkowi Rydzowi Śmigłemu. Historia tego nadpalonego dokumentu okazała się naprawdę emocjonująca.

Nic więc dziwnego, że ze swoją pasją do Kazimierza i historii Leszek Furtas na wiele lat związał się z Polskim Towarzystwem Turystyczno –Krajoznawczym.

- Na Kazimierz patrzył pod kątem ludzi – czy to pod kątem turystów, czy osób starszych: to trzeba poprawić, tamto trzeba zmienić – mówi Ewa Wolna. – Razem upominaliśmy się u burmistrza o ławeczki, o to i o tamto…

Jako radny walczył z ogromnym zaangażowaniem o nowe studium zagospodarowani przestrzennego.

- Wiele nerwów go to kosztowało. Bardzo to przeżywał – mówi Ewa Wolna. – Bardzo mu to na sercu leżało, że łatwiej jest komuś z zewnątrz pewne sprawy np. pozwolenie na budowę przeforsować w urzędzie – w starostwie czy u konserwatora – niż kazimierzakowi. Był też za tym, by pozwolić zabudować Pola Miejskie. 

Oprócz tego prowadził firmę geodezyjną i malował.

Malarstwo było jego pasją od wczesnych lat szkolnych. Pobierał nawet lekcje u malarki Julii Rusieckiej absolwentki Akademii Sztuk Pięknych w Moskwie, nauczycielki rysunku w szkole w Kazimierzu, gdzie trafiła w poszukiwaniu spokojniejszego życia po rewolucji 1917 r. Leszek Furtas biegał na te lekcje do willi Piast na Szkolnej jako jeden z wielu uzdolnionych plastycznie kazimierzaków. Warsztat opanował na tyle, by malować Kazimierz pełen pogody i wewnętrznego ciepła. Pasja ta jednak pozostała w sferze „profesjonalnego amatorstwa” – jak to określono podczas jednej z wystaw pana Leszka w Kazimierskim Ośrodku Kultury. Ale doprowadziła go do członkostwa w Kazimierskiej Konfraterni Sztuki czy w Towarzystwie Sztuk Pięknych w Lublinie.

Miłość do sztuki – fotografii i malarstwa – znajdowała także odbicie w jego własnych kreacjach artystycznych. W pamięci wielu z nas pan Leszek pozostanie jako jowialny szlachcic z inscenizacji Drogi Krzyżowej czy jasełek w Klasztorze albo jako artysta w kapeluszu i czerwonej hawajskiej koszuli, który przysiadł na murku nad Grodarzem, skąd był najlepszy widok na pełen obrazów prawdziwy Kanał Sztuki.

W piątek 10 czerwca panu Leszkowi w jego ostatniej kazimierskiej drodze towarzyszyli na Wietrzną Górę trzej kapłani, koncelebrując nabożeństwo żałobne ks. Proboszcz Tomasz Lewniewski, ojciec Bonifacy i ks. prałat Tadeusz Pajurek, a także przedstawiciele władz samorządowych z burmistrzem Andrzejem Pisulą na czele. Obecny był także poprzedni burmistrz Kazimierza Grzegorz Dunia. Poczet sztandarowy PTTK. I naprawdę bardzo wiele, wiele osób.

 

Data publikacji:

Autor:

Komentarze