Bitwa o śmieci i fundusz sołecki

Udostępnij ten artykuł

Czwartkową sesję Rady Miejskiej w Kazimierzu zdominowały protesty śmieciowe i wojna o utrzymanie funduszu sołeckiego. Czy stawki za wywóz odpadów będą obniżone, jak obiecują radni, jeszcze nie wiadomo, za to bitwa o pieniądze dla wsi już się zakończyła. Jak? O tym poniżej.

Czwartkowa sesja Rady Miejskiej w Kazimierzu zakończyła czterodniowy maraton przedświątecznych spotkań radnych. Od poniedziałku radni spotykali się na posiedzeniach różnych komisji. Omawiano między innymi pomysł budowy elektrowni wodnej w Bochotnicy, sytuację w kazimierskiej oświacie, kwestię lokalizacji miejsc handlowych w Miasteczku. Na Wielki Czwartek 28 marca zaplanowano sesję. Zdominowały ją protesty śmieciowe ponad 700 mieszkańców gminy i sprawa zawieszenia funduszu sołeckiego. Dyskutowano również na temat równego traktowania wszystkich mieszkańców podczas przygotowywania studium zagospodarowania przestrzennego - spotkanie robocze radnych w tej sprawie zaplanowano na pierwszą połowę kwietnia.

Czwartkowe obrady odbywały się przy licznym udziale mieszkańców wsi.

Protesty w sprawie wysokości i sposobu naliczania opłat tzw. podatku śmieciowego wystosowali mieszkańcy Bochotnicy, Rzeczycy, Kolonii Rzeczyca i Witoszyna, Okala i Mięćmierza, Skowieszynka i Zbędowic. We wszystkich petycjach podkreślano, że opłaty naliczone w Gminie Kazimierz nie dość, że drastycznie wzrastają w stosunku do opłat obecnych, to jeszcze będą najwyższe w okolicy, przy czym kazimierscy decydenci nie biorą pod uwagę sytuacji materialnej mieszkańców.  Protestującym nie podobały się także równe stawki opłat dla mieszkańców miasta i wsi.

- Rejon wiejski wytwarza zdecydowanie mniej odpadów komunalnych, dla nas śmieci to wyłącznie szkło, elektronika, plastik. Pozostałe resztki produktów żywnościowych, skoszona trawa, papier, popiół są  skrzętnie spożytkowane w gospodarstwie – pisali mieszkańcy sołectwa Okale - Mięćmierz, którzy nie rozumieją, dlaczego w tej sytuacji, kiedy produkują mniej odpadów, mają płacić tyle samo, co mieszkańcy Kazimierza.

Protestujących bulwersowało również to, że do obsługi nowej ustawy tworzone są – jak to określano w jednej z petycji – „kolejne ciepłe posadki kosztem mieszkańców”.

- Wobec powyższego zadajemy sobie pytanie: komu tak naprawdę ma służyć polityka naszych władz? – pytali w swojej petycji mieszkańcy Rzeczycy i Witoszyna. – Burmistrz i radni powinni reprezentować wszystkich mieszkańców i pracować dla ich dobra, a nie traktować nas w sposób instrumentalny i obciążać kosztami rozrzutnej gospodarki – wtórowali im bochotniczanie.

Okazało się, że wątpliwości mieszkańców podzielają także sami radni. Janusz Kowalski poddawał w wątpliwość wysokość opłat, przedstawiając swoje wyliczenia:

- W latach 1999 - 2003, gdzie w Kazimierzu była maksymalna ilość turystów, gmina nasza produkowała 850 – 880 ton śmieci w skali roku. Nasze wysypisko za każdą tonę pobierało opłatę w wysokości 200 zł. Nawet jeśli przyjąć, że 20% śmieci było wywożonych poza kontrolą, przyjmijmy więc, że było to w sumie 1000 ton, to daje 200 tys. za składowanie i wywóz śmieci. To teraz pytanie: skąd się wzięło obecne 1700 tys. jako podstawa naliczania opłat dla mieszkańców? – pytał radny Kowalski.


Poddawał on również w wątpliwość sens opłaty za wywóz odpadów segregowanych.

- Jak to jest, że jeśli za każdy kilogram makulatury dostajemy 40 gr., jeśli za każdy kilogram stali dostajemy 60 gr., jeśli za każdy kilogram plastiku dostajemy 70 gr., jeśli za każdy kilogram akumulatora dostajemy 3,50 zł, jeśli za każdy kilogram opon dostajemy 40 gr. – tak płacą firmy – to jakim cudem za te surowce wtórne my mamy jeszcze płacić pieniądze?

Faktem jest, że rzeczywiście kazimierski „podatek śmieciowy” - 9 zł i 14 zł od osoby - na tle sąsiednich gmin jest stosunkowo wysoki. W Nałęczowie na przykład ustalono, że opłaty będą naliczane od rodziny i wyniosą 28 zł za odpady segregowane i 42 zł za niesegregowane. Osoby samotne zapłacą połowę tej stawki. Podobnie w Kurowie opłaty naliczane są od gospodarstwa domowego i wynoszą odpowiednio 20 zł i 30 zł.

Pojawiły się też wątpliwości co do sensu składania tzw. deklaracji śmieciowych.

- Musimy zebrać te deklaracje, żeby móc przystąpić do przetargu – mówiła Marzanna Cendrowska wiceburmistrz Kazimierza. – Wielokrotnie mówiliśmy, że ustawa jest zaskarżona do Trybunału Konstytucyjnego, ale od lipca ustawodawca nałożył na samorządy obowiązek odbioru śmieci od swoich mieszkańców. Próbujemy działać, jak tylko będzie możliwość przeprowadzenia zmian, będziemy zmieniać.

Przypominano jednocześnie o obowiązku rozwiązania umów z dotychczasowym odbiorcą odpadów. Można to zrobić – jak zaproponował burmistrz - za pośrednictwem Urzędu Miasta. Trzeba tylko wypełnić odpowiedni druk i dostarczyć go do urzędu, a resztę załatwią już urzędnicy.

Radni obiecali, że jeszcze w kwietniu kolejny raz pochylą się nad uchwałą śmieciową i wypracują kompromisowe rozwiązanie.

Ostra dyskusja toczyła się także przed głosowaniem nad wyodrębnieniem na rok 2014 funduszu sołeckiego. Była bowiem propozycja, by w ramach poszukiwania oszczędności ten fundusz na rok zawiesić.

 

-W związku ze zmianą ustawy o finansach publicznych, art. 243 określa, że od roku 2014 należy spełnić określone warunki przy uchwalaniu budżetu – dochody bieżące budżetu muszą być wyższe od wydatków bieżących budżetu i wskaźnik ten musi być wyższy niż wskaźnik obsługi długu. Aby spełnić ten warunek, gmina musi wypracować nadwyżkę operacyjną, którą można wypracować, ograniczając wydatki bieżące – napisał w uzasadnieniu projektu uchwały o zawieszeniu funduszu sołeckiego burmistrz Grzegorz Dunia.

 

W tej kwestii osobiście interweniowali sołtysi.

- Na Kazimierz wydaje się duże pieniądze - padały głosy z sali. – Nie oszczędzajcie na wioskach. To nie są duże pieniądze – to łącznie 200 tys. w skali roku.

Uchwała nie przeszła. Radni zagłosowali za wyodrębnieniem funduszu soleckiego na rok 2014.

Kolejna sesja Rady Miejskiej w kwietniu.

 

Data publikacji:

Autor:

Komentarze