Żeby zacząć biegać, trzeba się ruszyć

Udostępnij ten artykuł

Wystartował 30 czerwca, by 4 lipca stanąć u stóp Jasnej Góry. 96 godzin biegu. 250 km.  - Jeżeli facet po pięćdziesiątce taki  jak ja chce i potrafi, to znaczy, że każdy może spróbować – mówi Kazimierz Piskorek, który na przełomie czerwca i lipca udał się w biegową pielgrzymkę z Kazimierza do Częstochowy.

Kazimierz Piskorek z Uściąża ma 53 lata, pracuje w branży remontowo – budowlanej. W wolnym czasie jak to sam określa: „lubi daleko biegać”. Ma za sobą już niejeden maraton, do Korony Maratonów Polskich brakuje mu tylko tegorocznego startu we Wrocławiu. Jego ostatnim osiągnięciem jest bieg z Kazimierza Dolnego na Jasną Górę. W ciągu 5 dni pokonał łącznie 250 km. Biegł łącznie 96 godzin, dziennie pokonując trasę jednego maratonu.

Jak wyglądają przygotowania do biegów na tak długim dystansie, jak na przykład ten ostatni do Częstochowy?

Kazimierz Piskorek –
Treningi trwały 4-5 miesięcy, następnie 2 miesiące z obciążeniem , czyli z wózkiem. Pod koniec skupiłem się na biegach wytrzymałościowych. Dzisiaj mogę powiedzieć, że nie boje się  takiego biegu, mogę startować na 200 km!

Rozumiem, że nie ma innej rady niż ta, która mówi :
„trening czyni mistrza”?

Kazimierz Piskorek –
Dokładnie, trzeba trenować i trenować, ale nie można się „przetrenować” , bo można nabawić się kontuzji i wtedy człowiek już nic nie zrobi.

Skąd wziął się pomysł, by biec akurat do Częstochowy?

Kazimierz Piskorek –
Jestem katolikiem, był to więc bieg z podziękowaniem za moje wszystkie trudy i znoje. Dodatkowo chciałem też sprawdzić samego siebie. Zawsze mogłem zawrócić z trasy, ale na szczęście nie spotkała mnie żadna chwila słabości. Biegłem do przodu, interesował mnie tylko przód (śmiech).

Kto zainspirował Pana do spróbowania swoich sił w bieganiu?

Kazimierz Piskorek –
Moim idolem jest Piotr Kuryło, z którym prywatnie jesteśmy znajomymi. Piotrek w zeszłym roku obiegł kulę ziemską, wtedy pomyślałem, że skoro on może, to drugi biegacz też powinien stawiać sobie takie wyzwania. Udzielił mi paru porad, które przydały mi się podczas biegania, za co jestem mu bardzo wdzięczny. Fajnie, że są jeszcze ludzie z pasją.

Jak ludzie reagują na tak aktywną i oryginalną osobę jak Pan?

Kazimierz Piskorek –
Już nie biorę pod uwagę zdania osób, które wypowiadają się negatywnie. Ludzie mają jednak  różne nastawienie do takich spraw. Ci, którzy interesują się sportem i bieganiem, wypowiadają się pozytywnie. To dodaje powera, gdy ktoś mi kibicuje. Niestety w okolicy mało jest aktywnych ludzi,  od czasu do czasu widuję biegaczy nad Wisłą, ale to wciąż mało. We wrześniu będę współorganizował Drugi Kazimierski Test Coopera, podczas którego będzie można sprawdzić swoją kondycję. Głównym organizatorem tej imprezy jest Jarek Bartoszek, ja mu jedynie pomagam. Zapraszam na niego wszystkich chętnych.

Na czym polega Test Coopera?
 
Kazimierz Piskorek –
Uczestnicy biegną przez 12 minut najdalej jak dadzą im siły, po wyznaczonej trasie.

Czy Internet jest przydatny w promowaniu idei biegania?

Kazimierz Piskorek –
Facebook jest przydatny w utrzymywaniu kontaktu z biegaczami, dzięki Internetowi można też zgłosić się do udziału w maratonie. Ponadto w Internecie można sprawdzać i rejestrować swoje wyniki. Ostatnio zapisałem się na Maraton Wrocławski, moim kolejnym celem jest Korona Maratonów Polskich.

Wygląda na to, że biegając można przy okazji zwiedzać nasz kraj.

Kazimierz Piskorek –
W kwietniu byłem w Debnie, można powiedzieć, że to jedno z miejsc gdzie „diabeł mówi dobranoc”.  Jest tam  organizowany najstarszy w Polsce maraton. Udało mi się pokonać swój rekord życiowy, pokonałem trasę w czasie 3 m 59 s. To mnie inspiruje, to moja pasja.

Pamięta Pan swój pierwszy bieg długodystansowy po Polsce?

Kazimierz Piskorek –
Pewnie miało to miejsce na moich pierwszych maratonach, ale bieg do Częstochowy był najdłuższym w mojej karierze, jak dotąd. Coś pięknego, nie wiedziałem, że bieg ultra może być porównywalny do maratonu. Biegi ultra sprawdzają wytrzymałość biegacza, wiec biegnie się je nieco inaczej, niż biegi maratońskie.

Zawsze na trasie towarzyszy Panu wózek, można poznać jego zawartość?

Kazimierz Piskorek –
Ostatnio biegłem z obciążeniem około 65 kg. Teraz żałuję, że zabrałem aż tyle bagażu, bo myślę, że mógłbym przebiec z nim nawet całą Polskę. (śmiech) Niektórych rzeczy wcale nie wyjąłem, ale przynajmniej mam nauczkę na drugi raz. Wziąłem ze sobą głównie żywność i trochę ubrań zapasowych. Dobrze, że je wziąłem, bo pierwszego dnia zmoczył mnie deszcz, a poza tym, nieprzyjemnie jest ciągle biec w tych samych zapoconych spodniach czy bluzce.

Ma pan już obrane cele na najbliższy rok, jeśli chodzi o bieganie?

Kazimierz Piskorek –
Moim marzeniem jest bieg wokół Polski, jest też druga opcja, czyli bieg do Watykanu na pierwszą rocznicę kanonizacji Jana Pawła II. To by było to, ale muszę szukać sponsorów, ponieważ taki bieg potrwałby przeszło miesiąc. Musiałbym startować 15 marca, aby być na czas w Watykanie. Jeśli chodzi o bieg wokół Polski, to chciałbym zacząć od Lublina, a następnie kontynuować bieg w kierunku północnym: Białystok, Augustów…

Czy warto propagować sport jakim jest bieganie?

Kazimierz Piskorek –
Trzeba propagować sport, bo to wciąga jak narkotyk. To wchodzi w krew. Żeby zacząć biegać, trzeba się ruszyć. Ja zaczynałem od biegania na dystansie 2 km, a na dzień dzisiejszy jestem w stanie przebiec dziennie długość maratonu. Jeżeli facet po pięćdziesiątce taki  jak ja chce i potrafi, to znaczy, że młodzi też na pewno mogą spróbować.

Może na koniec jakaś rady dla wszystkich, którzy chcieliby zacząć biegać?

Kazimierz Piskorek –
Na stronie www.biegajwkazimierzu.pl są opisane trasy z Kazimierza Dolnego i okolic, z których można skorzystać. Jarek Bartoszek jest propagatorem tych tras, ja sam często po nich biegam, na przykład z Uściąża przez Wylągi do Kazimierza. Tak właśnie wygląda mój poranny trening, jest to około 20 km. Najważniejsze jest zamiłowanie i chęci, bo jak wiadomo z niewolnika nie ma pracownika.

 

Rozmawiał: Mateusz Łysiak

 

Data publikacji:

Autor:

Komentarze