Spacerkiem po okolicy: szlakiem rosyjskiego szpiega

Udostępnij ten artykuł

Mamy połowę listopada. Kazimierz o tej porze sennie przymyka oczy. Skończył się czas festiwali, wernisaży, koncertów. Zniknęły wypełniające rynek tłumy. Coś się kończy, coś się zaczyna. A zaczyna się czas spacerów, jeszcze bardziej intensywnych niż latem. Bo dopiero teraz, kiedy opadną liście, odsłaniają się wejścia do wąwozów pilnie strzeżone przez wybujałą dotychczas roślinność. Tym razem zaprosimy Państwa do głębocznicy pomiędzy Skowieszynkiem i Rzeczycą, nie mniej pięknej niż Korzeniowy Dół w Kazimierzu. Trudno nie będzie. Przed nami 7 km marszu asfaltem, polnymi drogami i wspomnianą leśną głębocznicą. Towarzyszyć nam będą lokalne opowieści. To w tej okolicy między innymi pojmano nie tak dawno oficera rezerwy podejrzanego o szpiegostwo na rzecz Rosji.

Spacer zaczynamy przed sklepem na Skowieszynku. Tu zostawiamy auto i wyruszamy na wschód w kierunku przydrożnego krzyża, gdzie drogowskaz kieruje nas do winnicy Rzeczyca. Nie tym razem jednak. My idziemy prosto, mijając krzyż z lewej strony. Polna droga wije się wśród rzadkich zabudowań, przytula do brzozowego lasku i wyprowadza na pola. W końcu dochodzimy do kolejnego lasu. To tzw. Chłopski Las, który po uwłaszczeniach carskich 1863 r. przejęli na własność tutejsi chłopi. Na jego skraju, w miejscu, gdzie krzyżują się drogi, stoi metalowy, ogrodzony płotkiem krzyż z kapliczką maryjną. Ozdobiona kwiatami i wstążkami figura wpisuje się w jesienny festiwal kolorów. Rzeczywiście tu pięknie i cicho. Ale to właśnie w tej okolicy rozegrały się wydarzenia, które z ciszą niewiele mają wspólnego.
Miejscowi pamiętają,  że w 1944 r. w tym lesie partyzanci, którzy mieli tu swoje kryjówki, zabili niemieckiego lotnika. Jego samolot został zestrzelony, a on szedł w kierunku Wisły. Czy to było w czasie majowej bitwy pod Rąblowem, w której zaangażowana były grupa samolotów rozpoznawczych i szturmowych Luftwaffe – nie wiadomo. Pewne jest natomiast, że jego droga skończyła się tu, w Chłopskim Lesie, gdzie jeszcze niedawno spoczywał w leśnej mogile. W latach 90. ubiegłego stulecia jego szczątki odnalazła rodzina i zabrała do Niemiec. Mogiła, którą opiekowali się uczniowie Szkoły Podstawowej w Rzeczycy pozostała, pusta.  
Kolejna głośna historia związana z tym miejscem zdarzyła się w 2016 r. 6 grudnia. Cztery lata temu rankiem 6 grudnia do drzwi jednego z domów w tej okolicy zapukał jednak nie Mikołaj, ale służby mundurowe. Poszukiwano podejrzewanego o szpiegostwo porucznika rezerwy, pilota lotnictwa transportowego, który znalazł sobie bezpieczny – jak mu się wydawało – azyl w jednej z tutejszych posiadłości. W akcji zatrzymania uczestniczyły praktycznie wszystkie służby działające w Polsce – od Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego, Centralnego Biura Śledczego Policji, przez Żandarmerię Wojskową, Straż Graniczną, Komendę Stołeczną Policji po Służbę Kontrwywiadu Wojskowego. Cicho tu wtedy raczej nie było…
Za krzyżem, który mijamy po lewej stronie, zaczynają się sady, chmielniki i pola uprawne. Niebawem zagłębimy się w las – droga obniża się i wkrótce zamiast rozległych widoków podziwiać będziemy obnażone korzenie drzew nie mniej piękne niż w słynnym kazimierskim Korzeniowym Dole. Ta głębocznica doprowadza nas do szosy w Kolonii Rzeczycy, gdzie przy metalowym krzyżu skręcamy w lewo do centrum wsi. Zanim dojdziemy do szkoły w Rzeczycy droga wije się wśród łąk, które wciąż stanowią pastwiska dla krów i koni coraz rzadszych w tej okolicy.
Tuż przed budynkiem szkoły szosa krzyżuje się z polną drogą. Prawą stronę skrzyżowania znaczy ukwiecony krzyż pomiędzy trzema brzozami. Gdybyśmy poszli drogą obok krzyża w prawo, doszlibyśmy do lasu, gdzie jak mówią miejscowi, słychać czasami płacz dziecka. Ludzie mówią, że to dusza nieślubnego noworodka, którego rodzice pozbyli się w tym lesie…
My skręcamy jednak w lewo ku gospodarstwu agroturystycznemu Jędrzejówka. Droga pnie się ku górze, mijając gospodarstwo, w którym w czasie wojny mieszkał dowódca Batalionów Chłopskich w Rzeczycy Henryk Wierzyński ps. "Rzeczka". Ludzie pamiętają, że w czasie wojny pilnował porządku na wsi, chroniąc mieszkańców przed napaścią bandytów.
Przy Jędrzejówce na wybiegu odpoczywają ciekawskie koniki, podchodzą do nas ufnie i pozwalają się pogłaskać.
Kiedy mijamy kolejny – tym razem dostojny krzyż drewniany – za nami ponad dwie trzecie trasy.
- Ten krzyż został wykonany przez mojego męża Andrzeja Sarana 3 lata temu – mówi Maria Saran z Jędrzejówki. – Poprzedni postawiony przez partyzantów w czasie ll wojny światowej z przyczyn naturalnych uległ rozkładowi. Wspólnie z sąsiadami uznaliśmy, że w tym miejscu powinien nadal stać symbol naszej wiary, dlatego wspólnymi siłami został postawiony nowy.
Polna droga doprowadza nas znowu do krzyża przy Chłopskim Lesie. Skręcamy w prawo i wracamy do sklepu na Skowieszynku. Za nami 7 km. Zmęczeni?

Data publikacji:

Autor:

Komentarze