Spacerkiem po Kazimierzu: Willa Graffa

Udostępnij ten artykuł

Pogoda sprzyja spacerom. Chociaż w kazimierskich wąwozach jeszcze miękko, to warto się w nie zagłębiać już teraz. To tu najpiękniej śpiewają ptaki – zaskakująco pięknie – zwłaszcza że dookoła jeszcze zda się pozimowy krajobraz: spłowiałe brązy zeszłorocznych liści, drzewa uparcie bezlistne czekające na swój czas. A zapach? Jakby zatrzymany w bezruchu przed zmianą. Jeszcze nie czuć wiosny w wąwozach…

Co w tych kazimierskich wąwozach jest? Po co spacerować właśnie tam, uciekając przed pierwszym wiosennym ciepełkiem?  Nie wiem. I może dlatego tam chodzę – w poszukiwaniu tej odpowiedzi?

Onegdaj zaczęłam swoje wałęsanie się po okolicy od Plebanki. Nie było to jeszcze wtedy prawdziwe wałęsanie – nieśpieszne, kazimierskie – szłam w konkretnym celu: poszukiwałam Willi Graffa, późniejszej kawiarni Honoratka. Powiedziano mi, że prowadzi do niej przedostatnia prawa odnoga przed krzyżem powstańczym w Plebance. Znalazłam ją – moją fascynację for ever. Odtąd zaglądam tam regularnie, właśnie po niej sprawdzając upływ czasu.

To miejsce i ja, choć daleko stąd.
Równocześnie, rok po roku, traciliśmy liście,
Zasypywały nas śniegi, ubywało nas.
I znów razem jesteśmy, we wspólnej starości.

Nie szukam swojej starości u stóp Willi Graffa. Za to znajduję jej starość. Chociaż prężą się jeszcze stare mury, bielejąc oślepiająco w słońcu, to każda wizyta pokazuje kolejne ubytki. Po ubiegłorocznej Wielkanocy ugięło się ostatnie przęsło i płaski dach zmienił swój kształt. A to nie jest przecież stary dom. Inne z tego okresu, jak choćby Willa pod wiewiórką – słynna Kuncewiczówka – są w świetnej formie. A ona – położona w pięknym miejscu z widokiem na odległą Basztę – coraz szybszym krokiem zda się odchodzić w niebyt.

Nie służą jej remonty. Ostatni, wstrzymany w trakcie, straszy dobudowanym na tarasie ceglanym „salonem”, który nie pasuje do kamiennej opoki, zielonymi ociepleniami przykrytymi kamienną okładziną, która nieudolnie naśladuje tradycyjny układ kamienia, i drewnianymi żerdziami rusztowań, których większość spoczywa w trawie…

Nie służył jej ostatni gospodarz… i nie służy brak gospodarza.

Szkoda willi.

Chwała życiu za to, że trwa, ubogo, byle jak – pisał Czesław Miłosz w cytowanym już wierszu „Dwór”.

Stąd jednak życie uchodzi, znikają kolejne budynki gospodarcze, chociaż… pojawiają się też nowe. Za willą Graffa powstało nowe siedliszcze. Jakby czekało, aż w końcu willa Graffa odsłoni mu widok na Basztę…

Data publikacji:

Autor:

Komentarze