Pipa fu. Pa pi

Udostępnij ten artykuł

Tego filmu nie można nie znać. Jest jak „Dwa księżyce” Marii Kuncewiczowej – odbiciem artystycznego ducha Kazimierza, który wciąż inspiruje artystów. Jest jak „Rejs” – kopalnią cytatów – czytelnych jednak tylko dla wtajemniczonych w Kazimierz.

Dla miłośników Miasteczka ten film to przede wszystkim miasto i ludzie. Fabuła – oscylująca wokół poszukiwania tajemniczej Muzy – schodzi przy tym na dalszy plan. Od realizacji obrazu minęło już blisko 15 lat, a Kazimierz prawie się nie zmienił, tyle że Esterka oczyszczona z PRL-owskich naleciałości z nadzieją – jak czas pokazał – płonną – czeka na swoje nowe życie. Nie zmienili się też ludzie, chociaż niektórzy odeszli – Daniel Tramecourt, Andrzej Jałowiński, Zygmunt Arczewski, Stefan Kurzawiński. Ci, którzy pozostali, m.in. Cezary Garbowicz, Waldemar Żaczek, Bartłomiej Michałowski, Jacek Kwiatkowski, Tadeusz Michalak, Waldemar Odorowski, Rudolf Buchalik – po prostu są o te parę lat starsi. Wszyscy artyści pojawili się w rolach wyznaczonych im przez fantazję reżyserów, która wprawnie łączyła fikcję z rzeczywistością – stąd sceny z ich udziałem są niemalże jak zapiski z rodzinnego wideoalbumu. I znowu jak za czasów słynnych plenerów Pruszkowskiego artyści kreują Kazimierz, ale i sami poddają się jego kreacji.

- Ten film powstał w 2002 roku w Kazimierzu Dolnym n/Wisłą. Wspólnie z Czarkiem Garbowiczem zrealizowaliśmy film, który przeszedł do historii tego miasta. Jako aktorzy i statyści wystąpili w nim ludzie związani artystycznie z Kazimierzem. Trudno było od nich wymagać aktorstwa. Zagrali naturalnie siebie. Jedni lepiej, inni gorzej, ale nie o kreacje aktorskie tu chodziło, a o pokazanie człowieka z Kazimierza, a przecież nie było castingu – pisał na YouTube w 2009 r. jeden z jego reżyserów, Tomasz Szczykutowicz.

Niewątpliwym walorem „Abudibi, Abudabi” jest jego spontaniczność.

- Pamiętam doskonale, jak Cezary Grabowicz tworzył scenariusz tego filmu – wspominał podczas spotkania po projekcji „Abudibi, Abudabi” w Galerii Wystaw Czasowych jeden z aktorów, malarz Bartłomiej Michałowski. – Scenariusz zmieniał się nawet na planie. To było robione w przerwach pomiędzy malowaniem kolejnych obrazów. Wiele scen miało wyglądać inaczej, niż zostało to potem wykonane.

"Abudibi, Abyudabi" jest kopalnią kazimierskich cytatów.

„A co ty tak cicho mówisz?
Bo tu jest prowincja. Tu się mówi szeptem…”

„Panowie, pozwólcie dać mi się wysłuchać!

„A otwarcie bez słowa jest tylko zamknięciem oczu.”

„25 lat powtarzam: jajko na miękko gotuje się trzy i pół minuty. Ja nie jestem zjazdem ginekologicznym, żebym to jadł!”
 
„O poranku mam przynajmniej własny cień. Wieczorem zostaję sam.”

„Ty, nie mów, że ci się wszystko udało.
A fa! Paj pupa pipa. Pipa fu. Pa pi.”


To zaledwie tylko garstka cytatów. Podobnych dialogów o treści nierzadko głębokiej jest w filmie o wiele więcej, chociaż czasami można odnieść wrażenie, że sens niektórych z nich polega głównie na... braku sensu i jest tylko zabawą, grą z widzem.

„Abudibi, Abudabi” swoją premierę miał w 2002 r. podczas VIII Lata Filmów w Kazimierzu. Towarzyszyło mu ogromne zainteresowanie mediów budujących mit filmu jeszcze przed jego premierą. Nic więc dziwnego, że na seans do miasteczka festiwalowego ściągnęły takie tłumy, że trzeba było przesuwać film znanego reżysera, by mogły się odbyć kolejno dwa seanse "Abudibi, Abudabi". Zaiste fantazja ułańska! Jak na bohemę artstyczną przystało.

Film był emitowany przez TVP Kultura, a także wydany na płytach DVD. W tym momencie jest niestety już nie do kupienia. Archiwalny egzemplarz płyty został uroczyście przekazany przez Tomasza Szczykutowicza Muzeum Nadwiślańskiemu na ręce kierownika Oddziału Kamienica Celejowska, które dokumentuje historię kolonii artystycznej w Kazimierzu.

Podczas spotkania zaprezentowany został wstępnie materiał poświęcony piętnastoletniej historii Kazimierskiej Konfraterni Sztuki. Wydawnictwo ukaże się wkrótce.

 

 

Data publikacji:

Autor:

Komentarze