Odyseja Wiślana

Udostępnij ten artykuł

Przed nimi kolejne kilometry do ujścia Wisły. Za nimi etap kończący się w Kazimierzu. Wiślani Odyseusze Leszek Naziemiec i Łukasz Tkacz przepływają królową polskich rzek wpław od źródeł do Bałtyku, zwracając uwagę na ważne problemy związane i z Wisłą i z pływaniem na otwartych akwenach i z samą Wisłą…

Odyseja Wiślana to autorski projekt przepłynięcia Wisły wpław od Jeziora Goczałkowickiego aż do Bałtyku. Biorą w nim udział – wzorem mitycznego Odyseusza, który w czasie swojej tułaczki przez dwie doby płynął wpław na wyspę Korfu, co powoduje, że jest pierwszym pływakiem długodystansowym – Leszek Naziemiec oraz Łukasz Tkacz i Marek Grzywa.


Ostatni etap Odysei Wiślanej zakończył się w Kazimierzu na przystani Kazimierskiego Towarzystwa Wiślanego.

- Tym razem płynęliśmy równo 11 godzin w wodzie 13,1° robiąc krótkie przerwy na banana i łyka wody – mówi Leszek Naziemiec autor projektu. – Okrywaliśmy się wtedy folią NRC, którą mieliśmy w naszych bojkach asekuracyjnych. Powietrze miało od 6° do 13° . Zrobiliśmy równo 40km. Dziękujemy flisakom za kawę i kanapkę na trasie. Od Mięćmierza, ostatnie 4km asekurowało nas Kazimierskie Towarzystwo Wiślane i Odbudowa Przystani Dęblin .


Ich wyczyn przełamuje pewne stereotypy i obawy związane z pływaniem w Wiśle, od której miasto mocno się w ostatnich dziesięcioleciach odsunęło, mimo wciąż obecnych w pamięci obrazów związanych z plażowaniem, kąpielą, pływaniem nie tylko na łódkach, ale i wpław. Mówi się o niej: rzeka dzika i niebezpieczna, wspominając jednocześnie masowe utonięcia z lat 60. Wiry, przykosy… wciąż tutaj budzą lęk i odstręczają nawet od kąpieli.


- To są mity – mówi Leszek Naziemiec. – Są wiry, przykosy, ale to nie jest to, co kogoś może zatopić, jeśli ktoś potrafi pływać. Jeśli ktoś nie potrafi, to spanikuje i utonie. Po to właśnie to robimy, żeby pokazać, że można pływać na otwartych wodach w różnych warunkach, tylko trzeba uczyć się pływać. Najlepsza byłaby oczywiście nauka pływania obowiązkowa w każdej szkole.


Trzeba umieć pływać. Trzeba się uczyć pływać. Zachęcamy do tego na otwartych akwenach. Tak jak to robią Czesi, Holendrzy, Anglicy… Dlaczego w Polsce się nie pływa? My nie jesteśmy zawodowymi pływakami. Ja kraula nauczyłem się w wieku 34 lat. Jestem rehabilitantem dziecięcym, kolega jest urzędnikiem.


Mimo, że nie są zawodowymi pływakami, razem w sztafecie przepłynęli Bałtyk, razem pływali na Spitzbergenie. Naturalną koleją rzeczy wydawało im się więc … przepłynięcie Wisły od źródeł do ujścia. Skoro do tej pory tego nikt nie zrobił, więc dlaczego by nie?


Przy okazji zmagania się z rzeką i ze sobą, zwracają uwagę na przyszłość królowej polskich rzek. Małopolski Przełom Wisły, z którego jesteśmy tak dumni w Kazimierzu okazuje się być zagrożony…


- Chcemy zwrócić uwagę na planowaną kaskadyzację całej Wisły. Jest projekt drogi wodnej E40, która będzie szła od północy przez Bug i Prypeć. Rzeka ma być przygotowana do transportu dużych ładunków na dużych barkach i straci walory krajobrazowe i turystyczne – mówi Leszek Naziemiec. – Jest na to przeznaczonych 12 mld zł. To są pieniądze nie tylko polskie.


Śródlądowa droga wodna E40 ma mieć ok. 2 tys. km długości – jej krańcowe porty to ukraiński Chersoń na Morzem Czarnym i Gdańsk nad Bałtykiem. Pomysł jej stworzenia chwali szef Ministerstwa Gospodarki Morskiej i Żeglugi Śródlądowej.


- To jest ten główny element, do którego dążymy i wydaje się, że może przekierunkować całkowicie transport i uczynić z Polski wielki hub transportowy, a przede wszystkim portowy” –słowa ministra Marka Gróbarczyka z 2 lipca 2018 roku podczas podpisania umowy na studium wykonalności E40 cytuje Robert Jurszo w artykule „Droga wodna E40 to będzie największa katastrofa od lat 50. Zagrożony Bug i inne rzeki” z 19 kwietnia w Oko.Press.


Natomiast organizacje ekologiczne z Polski, Ukrainy i Białorusi mówią jednym głosem: budowa drogi wodnej E40 jest nieopłacalna ekonomicznie, a do tego prowadzi do nieodwracalnych zniszczeń przyrodniczych na ogromną skalę.


- To jest plan niszczycielskiego ujarzmienia przyrody rodem z czasów stalinowskiego totalitaryzmu. Mentalność, jaka za nim stoi, jest żywcem wyciągnięta z czasów komunizmu – najpierw zrobimy wielką inwestycję, a potem zobaczymy, co dalej – mówi cytowany przez Oko.Press dr Jarosław Krogulec z Ogólnopolskiego Towarzystwa Ochrony Ptaków (OTOP), organizacji zrzeszonej w Koalicji Ratujmy Rzeki.


Leszek Naziemiec i Łukasz Tkacz na razie odpoczywają przed kolejnym etapem. Zgodnie z założeniami powinien się on zacząć w miejscu zakończenie, czyli znów w Kazimierzu.

Data publikacji:

Autor:

Komentarze