Obydwa zabytki dzierżawi od miasta kazimierski oddział PTTK. Umowę w tej sprawie podpisano jeszcze w 1984 r. Przez 16 lat PTTK nie musiał miastu płacić za dzierżawę ani grosza. Wszystkie przychody z biletów trafiały do kasy instytucji. Dopiero w 2000 r. podpisano aneks do umowy, dzięki któremu do budżetu gminy wpływa do dzisiaj 50 tys. zł rocznie. Ale urzędnicy uważają, że to i tak mało i zamierzają po raz kolejny zmienić umowę.
- Jednego dnia naliczyłem na parkingu 68 autokarów. Nie wiem ile z tych wycieczek weszło na zamek i basztę, ale na pewno większość. Przypuszczam, że moglibyśmy zarabiać więcej - mówi Maciej Żurawiecki, zastępca burmistrza Kazimierza Dolnego.
Zapytaliśmy władze kazimierskiego PTTK o ilość turystów wchodzących na zamek i basztę. Najpierw usłyszeliśmy, że jest to tajemnica handlowa. Potem zaczęto zasłaniać się trudnością w liczeniu sprzedanych biletów. Tymczasem każdy wchodzący dostaje bilet wydrukowany na kasie fiskalnej.
- Ale takich rzeczy się nie zlicza, bo zajmowałoby to zbyt dużo czasu - ucina Maria Pieklik, wiceprezes PTTK w Kazimierzu.
Oprócz niskich wpływów do kasy miasta, burmistrz nie jest również zadowolony z dotychczasowej działalności PTTK na zamku.
- Chcielibyśmy, aby to miejsce działało bardziej aktywnie. Gdyby doprowadzić tu instalację elektryczną, znacznie częściej mogłyby się odbywać imprezy kulturalne - uważa burmistrz Żurawiecki.
ramka
- Kilkukrotnie moi goście skarżyli się, że musieli kupić bilet, mimo że wcale nie chcieli iść na basztę - mówi Kunicki.
Według niego władze PTTK mszczą się w ten sposób za to, że podniósł sprawę bezpieczeństwa na placu między zamkiem, a basztą. PTTK obiecało, że wykona barierki zabezpieczające. Ścieżka ta wychodzi wprost na krętą polną drogę, na której wydarzył się ostatnio wypadek. W tej sprawie 15 czerwca na miejscu pojawią się przedstawiciele nadzoru budowlanego oraz konserwatora zabytków.