Dowozić? Nie dowozić? Rzecz o szkołach w gminie

Udostępnij ten artykuł

Komisja Edukacji, Kultury, Kultury Fizycznej i Turystyki Rady Miejskiej w Kazimierzu dyskutowała nad kwestią dowozu dzieci do szkół na terenie gminy. Niektórzy radni optowali za tym, by ograniczyć dowóz dla tych dzieci, które nie dojeżdżają do szkół w swoim obwodzie.

Przewodniczący Komisji Edukacji, Kultury, Kultury Fizycznej i Turystyki poddał pod dyskusję zasadność dowozu dzieci na terenie gminy. Chodzi o tych uczniów, którym gmina finansuje dojazdy do szkół poza ich obwodem.
- Jest to dla mnie niezrozumiałe, o ile decydujemy się, żeby były małe szkoły wiejskie, które nas kosztują. Byłoby to wytłumaczalne, gdybyśmy przyjęli priorytet zorganizowania szkoły w Kazimierzu Dolnym, ale póki co naszą intencją jest, by funkcjonowały szkoły w terenie – mówił Leszek Dołęga przewodniczący Komisji Edukacji, Kultury, Kultury Fizycznej i Turystyki. – My po prostu generujemy niepotrzebne koszty.
I nie chodzi tu o likwidację dowozu uczniów w gminie w ogóle. Chodzi jedynie o niefinansowanie dowozu tych dzieci, które dojeżdżają do szkół poza obwodem.
- Rodzice mają prawo dawać dziecko z Rzeczycy czy Dąbrówki do szkoły w Kazimierzu, ale wtedy dowóz to obowiązek rodziców – przekonywał Leszek Dołęga. – Albo jedno, albo drugie: albo organizujemy dowozy dzieci do Kazimierza, albo utrzymujemy szkoły w terenie.
Przed pandemią dowozem do szkół objętych było 27 uczniów z terenu gminy. Urząd za ich dojazdy płacił miesięcznie 114 zł za jeden bilet. Z autobusów szkolnych korzystali także mieszkańcy gminy na podstawie zakupionych biletów.
- Orzecznictwo sądów idzie w tym kierunku, żeby gmina miała możliwość zorganizowania dowozu także tym dzieciom spoza obwodu szkolnego – mówiła Ewelina Kwiatuszewska z Urzędu Miasta w Kazimierzu Dolnym. – Gdybyśmy tych dzieci nie dowozili do naszych szkół, śmiem twierdzić, że poszłyby poza gminę.
I niektóre dzieci z gminy Kazimierz rzeczywiście już dziś kształcą się poza terenem gminy – w Karczmiskach czy Puławach. Chociaż na szczęście nie brak też i takich, które pobierają naukę w szkołach kazimierskich z gmin ościennych – z Wąwolnicy (w Szkole Podstawowej w Rzeczycy), z Karczmisk czy… nawet Puław (w Szkole Podstawowej w Dąbrówce). Podczas posiedzenia komisji zwracano też uwagę, by skupić się właśnie na takich działaniach, które zatrzymałyby odpływ uczniów z terenu gminy i przyciągnęłyby tych z gmin sąsiednich.
Radny Kowalski wrócił do kwestii przyszłości gminnej oświaty.
- Co dalej ze szkołami gminnymi? – pytał Janusz Kowalski – Bo koszty utrzymania szkół w gminie są duże i nic nie wskazuje na to, żeby się to miało zmienić.
To z kolei wzburzyło burmistrza Artura Pomianowskiego, który na profilu Burmistrza Kazimierza na Facebooku określił tego typu wypowiedź jako „sianie zamętu i straszenie”.
- Takie dyskusje są krzywdzące, bo rodzice i nauczyciele obawiają się, co dalej ze szkołą – skomentowała Magdalena Flisiak – Syroka dyrektor Szkoły Podstawowej w Rzeczycy.
Radni wrócili również do tematu reaktywacji kazimierskiego liceum. Poprzednie zabiegi w tej kwestii dwa lata temu zakończyły się fiaskiem – młodzież w znacznej części wybrała licea puławskie czy nawet lubelskie. Klasy o atrakcyjnych zdawałoby się profilach nie utworzyły się z braku chętnych.
- Powinniśmy poświęcić temu oddzielne posiedzenie komisji, chociaż uważam, że szanse spadły, bo mamy teraz w szkole podstawowej tylko jeden rocznik – przekonywała Ewa Wolna. – Powinniśmy jednak zrobić wszystko, by szkoła średnia na poziomie licealnym powinna w Kazimierzu znowu zafunkcjonować.
Ostatecznie żadne wiążące ustalenia dotyczące oświaty w gminie nie zapadły.

Data publikacji:

Komentarze