Demon za drewnianym płotem

Udostępnij ten artykuł

Centrum miasta. Do Rynku – dwa kroki. Do Fary – jeden. Co tam jest za tym drewnianym płotem?

Przed wojną stał tu hotel. Najlepszy w całej okolicy. Z luksusową restauracją. Bywała tu Hanka Ordonówna, Julian Tuwim, Jan Lechoń, Antoni Słonimski, generał Bolesław Wieniawa Długoszowski, Leon Schilller i Aleksander Zelwerowicz. Po wojnie w czasach PRL-u hotel skurczył się do rozmiarów restauracji. Jednak na słynne potrawy z ryb wiślanych, flaki i dziczyznę przyjeżdżali tu smakosze z całej Polski. To Hotel Polski Aleksandra Berensa. To restauracja Esterka.

-Berens to też specjalna karta Kazimierza. To już nie była knajpa, restauracja, to była instytucja – pisał w „Spotkaniach z Kazimierzem” Konrad Bielski.

Dziś nie ma tej instytucji. Nie ma restauracji. Nie ma hotelu. Nie ma nawet budynku, który by o tym przypominał. Na placu za prostym płotem z desek pozostał tylko lej jak po bombie i zarastająca chaszczami sterta gruzu.

Kilka lat temu pojawił się nadzieja na powrót legendy. Pojawił się inwestor. Był projekt architektoniczny prezentowany z pompą w budynku SARP-u. Zdziałano jednak tyle, że z powierzchni ziemi zniknęła rudera przy Farze. I nic więcej. O miejsce to zaczęła się upominać w końcu przyroda.

W zieleni chwastów i krzaków — poznaję sambucus nigra.
Chwała życiu, za to że trwa, ubogo, byle jak.


- pisał Czesław Miłosz w wierszu "Dwór" po wizycie w zrujnowanym majątku rodziców na komunistycznej Litwie.

Chwała życiu, że trwa… Chociaż takie trwanie chwały Miasteczku raczej nie przynosi…

 

Data publikacji:

Autor:

Komentarze