Temat na spacer: w Bochotnicy walka z kalorią

Udostępnij ten artykuł

Po bliskim spotkaniu ze świąteczno – sylwestrową kalorią proponuję Państwu spacer. Długi albo krótki, to zależy, czy piechotką ruszymy już z Kazimierza, czy dopiero wąwozem w Bochotnicy, bo punktem wyjścia proponowanej trasy jest nieutwardzona zatoczka po prawej stronie, jadąc od Kazimierza, tuż za serią zakrętów – naprzeciwko drewnianego brązowego domku z czerwonym dachem stojącego tuż przy samej szosie przy przepuście.

Trafiłam na to miejsce jak zwykle przypadkiem, gdy chciałam odnaleźć pewną pamiątkową tablicę ukrytą w głębi lasu. Wiem, że będę iść wąwozem pod górę, ale wydaje mi się, że droga będzie raczej krótka. Nastawiam się więc na szybki, żołnierski marsz. Pantofelki stukają po ażurowych cementowych płytach, którymi utwardzona jest niezbyt wcięta w leśny grunt głębocznica. Tablica powinna być niedaleko, ale jakoś jej nie widać. Zamiast niej po prawej stronie pojawia się jakaś posesja. Zastanawiam się, czy lepiej nie zawrócić, bo może zwyczajnie pomyliłam drogę? Osłonięta daszkiem brama jest wprawdzie zamknięta, ale na podwórku krzątają się robotnicy.

- Czy daleko stąd do Zamku Esterki?  - pytam przezornie, bo tablica, której szukam znajduje się tuż obok zamku legendarnej nałożnicy króla Kazimierza Wielkiego. Monarcha podobno w Kazimierzu wcale nie był, ale to nie przeszkadza miejscowym snuć o nim barwnych opowieści.

Okazuje się, że tak, do Zamku trafię, że to już niedaleko. Niedaleko, to niedaleko. Najważniejsze, że jestem na dobrej drodze. A dobra droga pnie się coraz bardziej pod górę, aż dochodzę do … kolejnego wąwozu. I to „niedaleko” staje pod sporym znakiem zapytania. Ale przecież panowie mówili, że dojdę. Trudno, wracać przecież nie będę. Skręcam instynktownie w lewo i dalej idę pod górę. Zamek Esterki, zamieszkiwany później przez wojowniczo do życia i ludzi nastawioną Katarzynę Zbąską –prawdziwą herszt – babę, musiał być przecież zbudowany na wzgórzu.

Popołudniowe słońce kładąc się łagodnie na zboczach i podkreślając rudość wciąż jesiennych liści dodaje mi sił do dalszego marszu. Uświadamiam sobie nagle, że… ja to miejsce przecież znam! Noż eureka! Wąwóz na Kogutka, w którym się właśnie znalazłam, miałam okazję odwiedzić kilka lat temu w trochę innych okolicznościach przyrody. Ale z tą świadomością robi mi się raźniej, na sercu lżej. Wiem już, gdzie dojdę i jak dalej będzie wyglądała moja droga. I że „niedaleko”, nie zawsze znaczy „niedaleko”. Niemniej jest mi raźniej.

Wąwóz coraz bardziej się wypłyca, aż w końcu wychodzę na pola, by ostatecznie dojść do wypatrywanego przydrożnego krzyża ustawionego na wzgórku pośród dwóch rozłożystych drzew na rozstaju dróg. Tu właśnie mam skręcić w lewo do niewielkiej osady należącej do miejscowości Bochotnica, gdzie niedawno miałam okazję wysłuchać tragicznej historii rodziny Grzegorczyków rozstrzelanych podczas Krwawej środy.

Śmiało wchodzę więc pomiędzy zabudowania wypatrując po lewej stronie przesmyku pomiędzy domami, gdzie należy skręcić ku Zamkowi Esterki. Wkrótce na ścianie drewnianego domu pod świerkiem pojawia się biały wskaźnik z napisem Ruiny zamku Firlejów z XIV w. pół kilometra, Bochotnica 1,1 km. Co to znaczy „niedaleko”, czuję dobrze w moich pantofelkach.

Teraz droga, a właściwie wąziutka ścieżynka wzdłuż metalowej siatki z tyłu zabudowań, schodzi łagodnie w dół. I w las. Najważniejsze jednak, że wkrótce spomiędzy bezlistnych drzew zaczyna przezierać jedyna ostała się ściana XIV – wiecznej budowli – Zamek Esterki. Jakkolwiek to brzmi: jestem w domu, czyli u celu.

Przy tablicy palą się akurat biało – czerwone znicze. Krwawa środa. Niezagojona wciąż rana. Jeszcze żyją ci, którzy pamiętają nie tylko masakrę Grzegorczyków, ale także przy remizie na dole…

Robię szybkie zdjęcia, na szczyt zamkowego wzgórza już wspiąć się nie decyduję. Wymijam parę turystów, którzy uwieczniają swoje podobizny na tle starożytnej budowli. Schodzę w dół. Czeka mnie jeszcze kilkaset metrów spaceru ulicą Podzamcze do centrum wioski. Teraz wiem, że to jest właśnie najkrótsza droga do Zamku Esterki.

 

Długość trasy z punktu wyjścia z Bochotnicy (koło): ok. 3 km
Czas przejścia (szybkim krokiem): ok. 1 godz.

Data publikacji:

Autor:

Komentarze