Rachel czy Pepka, czyli geszefty, szmoncesy i kłopoty Singera

Udostępnij ten artykuł

„Rachel czy Pepka, czyli geszefty, szmoncesy i kłopoty Singera” to opowieść o tym, jak fikcja miesza się z rzeczywistością.

W minioną sobotę w Domu Gościnnym Beitenu w kazimierskiej Synagodze odbył się spektakl „Rachel czy Pepka, czyli geszefty, szmoncesy i kłopoty Singera” w wykonaniu Sceny Rode.
Spektakl oparty jest na motywach opowiadania Romana Brandstaettera „Ja jestem Żyd z Wesela”. I choć nie brakuje w nim żartów, żydowskich tańców i piosenek, to jednak całość odbiera się jako smutną historię człowieka, który nie potrafi odnaleźć się w nowej sytuacji.

Główny bohater Hirsz Singer przez przypadek znajduje się na kartach polskiego dramatu narodowego, co nie jest dla niego powodem do dumy. Wręcz przeciwnie, rujnuje to jego dotychczasowe poukładane, zwykłe życie.

I choć opowiadanie to powstało dość dawno temu, bo w 1972 roku, poruszane w nim problemy nadal są bardzo aktualne. Być może właśnie dlatego, sztuka od wielu lat jest wystawiana w różnych miejscach i wciąż cieszy się wielką popularnością.

W Kazimierzu Dolnym mogliśmy ją obejrzeć kilka lat temu podczas Majowego Festiwalu Muzycznego. Teraz powróciła w innym wykonaniu. Publiczność nie zawiodła, Synagoga była wypełniona widzami. A te kilkadziesiąt minut spędzonych w towarzystwie Singera, jego córki Pepki oraz adwokata Waschutza były dla wszystkich uczestników wydarzenia źródłem teatralnej satysfakcji oraz świetnej zabawy, ale i powodem rozmyślań nad życiem, które lubi płatać nam figle i stawiać w sytuacjach, z których jak się wydaje, nie ma już wyjścia.

 

Data publikacji:

Autor:

Komentarze