Kto przygarnie Toresa?

Udostępnij ten artykuł

Bezpańskie psy są zazwyczaj sporym problemem. Dla gminy, policji i przepełnionych schronisk. W Kazimierzu Dolnym zaś była, można by rzec, walka o pewnego psa. Oto historia Toresa. Jaki będzie jej finał? To zależy tylko od Was.

Informacja o tym, że na stacji paliw w Kazimierzu Dolnym przebywa bezpański pies, pojawiła się na jednym z portali społecznościowych. A wraz z nią opublikowano prośbę o pomoc w poszukiwaniu domu dla psiaka, choćby tymczasowego. Odzew był natychmiastowy. Wszystko wskazywało na to, że zwierzę szybko znajdzie się w dobrych rękach.

- Jestem na stacji. Pies jest w strasznym stanie. Zagłodzony. Ma rany na szyi po łańcuchu. Chciałam psa zabrać, ale nie został mi wydany – pisze na swoim profilu w portalu społecznościowym mieszkanka Kazimierza, której udało się znaleźć dla psa tymczasowy dom. – Oczywiście bezprawnie mi go nie wydano, bo w świetle prawa to gmina jest właścicielem bezdomnego psa.

Interweniowali radni, mieszkańcy i urzędnicy. Pies miał spędzić noc na stacji, a z samego rana zostać wydany zainteresowanej jego losem mieszkance Miasteczka. Wszystko wydawało się jasne i załatwione. Niestety rankiem sytuacja ta uległa zmianie.

- Wyobraźcie sobie, że psa nie ma! Wczoraj po mojej wizycie i fakcie, że psa wydać mi pracownicy nie chcieli, bo im kierownik zabronił, przyjechał pan ze schroniska i psa zabrał! Jest to ewidentna zmowa kierownika stacji paliw z pseudoschroniskiem. Resztę dopowiedzcie sobie sami – pisze mieszkanka Kazimierza.

Jak do tego doszło? Dlaczego pies został zabrany do schroniska, skoro pojawiła się osoba, która zdecydowała się nim zająć, zapewnić mu opiekę?

- W dniu wczorajszym do Urzędu Miasta wpłynęło zawiadomienie od kierownika Orlenu, że na terenie stacji błąka się bezdomny pies – mówi Dariusz Wróbel, zastępca burmistrza Kazimierza Dolnego. - My zgodnie z procedurami zgłosiliśmy to do firmy Canvet. Ustalono, że pies zostanie zabrany do schroniska następnego dnia rano.

Mimo ustaleń z Urzędem Miasta z niewiadomych względów hycel przyjechał po psa wczoraj wieczorem. A tym samym mieszkańcy miasta, którzy znaleźli dla psa tymczasowy dom, zostali wprowadzeni w błąd i nie dano im szansy, by zabrać zwierzę. Pies trafił na noc do schroniska w Bronicach. Zupełnie niepotrzebnie, bo przecież byli chętni, by go przygarnąć.

- Z samego rana podjęte zostały odpowiednie kroki przez służby miejskie, aby umożliwić odebranie tego psa ze schroniska – mówi Dariusz Wróbel. - Z tego, co wiem, ten piesek schronisko już opuścił.

Przejęci losem bezpańskiego psa mieszkańcy Kazimierza jeszcze przed południem odebrali go ze schroniska w Bronicach. Trafił w bezpieczne miejsce. A chwilę później po ustaleniu wszystkich szczegółów został przewieziony do domu tymczasowego w Kozubszczyźnie pod Lublinem do Domowego Hotelu dla Psów Brytan. Teraz Tores, bo tak psiak został nazwany, jest w dobrych rękach. Choć jeszcze na pewno długo będzie dochodził do siebie. Za pobyt w hotelu trzeba jednak zapłacić. Miesięczny koszt to kwota 450 zł. Zbiórka funduszy już trwa, włączyć się może każdy.

Pieniądze można wpłacać na rachunek: 09 1140 2004 0000 3102 4791 4013/MBank

Domowy Hotel dla Psów Brytan
Urszula Jeżyńska – Kuźma
Kozubszczyzna 19A
21-030 Motycz

Cały czas trwają także poszukiwania domu na stałe dla Toresa. W hotelu pod czujnym wzrokiem opiekunów na pewno jest mu dobrze, ale to tylko tymczasowe rozwiązanie. Może ktoś z Was chciałby pomóc?

Data publikacji:

Autor:

Komentarze