Bój o szopę

Udostępnij ten artykuł

Muzyk i buntownik z czasów PRL Waldemar Deska na swojej działce w Kazimierzu Dolnym postawił sosnową szopę - pisze Gazeta w Lublinie. - Urzędnicy kazali mu ją rozebrać. Szopę w obronę wzięło już stu ludzi kultury i sztuki. Kto ma rację?

Waldemar Deska, w PRL-u jeden z liderów kontestującego rzeczywistość reaggowego Daabu, po 1989 roku skupił się na pisaniu poezji oraz tekstów do piosenek. Ze starych czasów pozostały mu dredy i łagodne usposobienie. Cztery lata temu kupił w Kazimierzu Dolnym działkę rolną - na odludziu, w pobliżu rzadko uczęszczanej polnej drogi. Posadził truskawki i zioła, ale szukał też miejsca, gdzie mógłby w spokoju tworzyć. Dlatego chce postawić tam dom. Kazimierski ratusz tłumaczy jednak, że zakończenie procedury ustalania tzw. miejscowego planu zagospodarowania (pozwoliłby na budowę) to bliżej nieokreślona przyszłość.

Deska wymyślił, że w miejscu, gdzie rosły truskawki, postawi więc drewnianą szopę, bez fundamentów - niemal identyczną jak tradycyjne szopy, w których w okolicach Kazimierza suszono dawniej śliwki.

Dwa lata temu zakasał rękawy i przy pomocy siekiery zbudował niewielką sosnową konstrukcję. Ogrzewa ją węglem z kominka, ma w niej wodę i prąd, na wypadek gdyby zamierzał nocować.

Na początku 2008 roku o szopie, prawdopodobnie z anonimowego donosu, dowiedzieli się miejscy urzędnicy. Zadziałała machina biurokratyczna. Sprawę dostał powiatowy inspektorat nadzoru budowlanego w pobliskich Puławach.

Decyzja? Na szopę, podobnie jak na dom też trzeba mieć pozwolenie i Deska musi ją rozebrać.


- Więc ta szopa to taki mój symbol buntu przeciwko biurokracji, nieżyciowym przepisom, które łamią konstytucyjną zagwarantowaną wolność decyzji - wyjaśnia swoją filozofię Deska.

Urszula Sieteska, wojewódzki inspektor nadzoru budowlanego, do którego odwołał się muzyk, mówi, że w sprawie szopy nie można było postanowić inaczej.

- W myśl przepisów to jest samowola budowlana i trzeba ja rozebrać - tłumaczy.

Deska mógł wprawdzie postarać się o zalegalizowanie "inwestycji", ale żeby to zrobić powinien przedłożyć szereg dokumentów. - Zaświadczenia burmistrza o zgodności szopy z miejscowym planem zagospodarowania, dwa egzemplarze projektu budowlanego z opiniami i uzgodnienia. No i opłata legalizacyjna, ok. 25 tys. złotych - wylicza skrupulatnie dyrektor Sieteska.

"Gazeta": Co by stało, gdyby nie było donosu o szopie?

Dyr. Sieteska: Pewnie nic.

Teraz o tym, czy sosnową konstrukcję trzeba będzie rozebrać, ma zdecydować wojewódzki sąd administracyjny w Lublinie, do którego Deska złożył skargę. Chce przekonywać, że przepisy i ich interpretacja są niekonstytucyjne.

Tymczasem szopę w obronę wzięło już stu ludzi kultury i sztuki. Zbierają podpisy pod listem do wojewódzkiego konserwatora zabytków, aby zapobiegł rozbiórce. Wśród sygnatariuszy apelu oprócz sąsiadów Deski są m.in: lider kultowego, punkowego zespołu Siekiera Tomasz Adamski, plastyk Piotr Fąfrowicz, poeta i reżyser Jerzy Tuszewski, Zbigniew Oksiuta - wybitny polski architekt oraz wykładowca wielu zagranicznych uczelni, Mariusz Knorowski, zastępca dyrektora ds. artystycznych Centrum Rzeźby Polskiej w Orońsku czy prof. Jeremi Królikowski z katedry Sztuki Krajobrazu SGGW. "Idea formy i jej nowatorskie rozwiązanie jest kapitalnym przykładem taniego, ekologicznego budowania, godnego naśladowania. Uroda tego obiektu, idealnego miejsca pracy artysty czyni to przedsięwzięcie dziełem sztuki" - piszą wspólnie.

Co z argumentem urzędników, że zalegalizowanie szopy mogłoby doprowadzić do budowlanej anarchii?

- Należy się cieszyć, że jest ktoś, kto chce budować coś z ideą, pomysłem, gdzie widoczne jest piętno artysty - mówi prof. Królikowski.

Niedługo Waldemar Deska ma być gościem warszawskiego Stowarzyszenia Architektów Polskich, gdzie opowie o szopie i innych swoich pomysłach architektonicznych.

Dla "Gazety"

Dariusz Kopciowski, zastępca wojewódzkiego konserwatora zabytków w Lublinie

Na tę sprawę trzeba spojrzeć z dwóch stron. Po pierwsze jako urząd piętnujemy i zgłaszamy do inspektoratu budowlanego wszelkie przypadki szpecenia Kazimierza Dolnego, np. sidingiem, którym ocieplane są domy. Właśnie dlatego nie możemy ubezwłasnowalniać służb nadzoru jeśli chodzi o samowolę, bo ktoś potraktuje przypadek pana Deski jako kazus i dojdzie do wysypu budowania wbrew przepisom. Z drugiej strony, szopa faktycznie może mieć walory estetyczne czy artystyczne i komponować się z otoczeniem. Jednak nawet jeśli nikomu nie przeszkadza, to nie możemy już zablokować decyzji o jej rozbiórce.



Karol Adamaszek
Gazeta Wyborcza w Lublinie

Data publikacji:

Komentarze