...albo się rozejdziemy...

Udostępnij ten artykuł

Mówmy o swoich potrzebach mężowi, żonie – dajmy drugiemu szansę, bo mogą się nie domyślić… Ważne jest też poczucie własnej wartości, bo tylko wtedy będziemy mogli kochać innych – stosowanie się do tych i innych rad buduje wg Beaty i Bogdana Janowskich „Małżeństwo z pasją” – Bo małżeństwo jest jak kamienie litograficzne – trą się, aż zaczynają do siebie idealnie pasować.

Wydaje się, że dzisiejszy świat nastawiony na ego człowieka nie sprzyja związkom międzyludzkim, a tym bardziej tradycyjnemu modelowi rodziny, gdzie trzeba zrezygnować z części siebie, żeby osiągnąć porozumienie.

- Prawdziwa miłość zaczyna się wtedy, kiedy spadają różowe okulary – mówi Bogdan Janowski – bo wynika z mojej dorosłej decyzji.

O tym, że warto podjąć trud budowania związku, przekonywali mediatorzy rodzinni Beata i Bogdan Janowscy z Fundacji Mediare podczas spotkania w Kazimierskim Ośrodku Kultury Promocji i Turystyki 27 kwietnia. To zupełnie niezła propozycja na długi weekend, zwłaszcza, że wtedy mamy zwykle czas dla siebie, dla rodziny.

Spotkanie okazało się skarbnicą dobrych rad, o których być może i wiemy, ale wiedzieć, a stosować to dwa różne niekiedy światy… Najważniejsza z nich to konieczność rozmowy z partnerem. Bez niej nie ma porozumienia, nie ma jedności. Tu nie chodzi tylko o wyjaśnianie sobie swoich racji, ale o zwykłe rozmowy, które sprawiają, że nadążamy za sobą, bo przecież zmieniamy się z każdą przeżytą chwilą.

Jak to się stało, że Pani – księgowa i Pan – artysta grafik, specjalista od reklamy z dyplomem Akademii Sztuk Pięknych staliście się mediatorami rodzinnymi, trenerami umiejętności społecznych w zakresie komunikacji, asertywności i rozwiązywania konfliktów?

Beata Janowska -
Przechodziliśmy szereg warsztatów rozwoju osobistego, na które chodziliśmy jako uczestnicy. Najpierw to były warsztaty dla rodziców małych dzieci, potem dla rodziców nastolatków, warsztaty komunikacji. Różne, różne warsztaty.

Wygląda na to, że Państwu to było prywatnie potrzebne?

Beata Janowska –
Tak, chociaż na pierwsze warsztaty trafiliśmy przypadkiem – dziś jednak myślę sobie, że to nie był przypadek – to było raczej zrządzenie – Boskie być może nawet. Weszliśmy, bo ja potrzebowałam pożyczyć książkę, i poproszono nas, byśmy usiedli. Zostałam w przekonaniu, że czekam na tę książkę. Ja czekałam, a tam się rozgrywał warsztat.  Przy okazji niejako – myśmy się zaangażowali na 100 % w to, co się działo na sali. A później nieistniejąca już dziś Fundacja Księży Marianów zaproponowała nam współpracę. Dzisiaj pracujemy jako mediatorzy w Fundacji Mediare, prowadzimy warsztaty, ja też jestem pedagogiem specjalnym i pracuję w gimnazjum integracyjnym, jestem też mediatorem w gimnazjum.

Odkryliście więc Państwo nowy talent już w dorosłym życiu.

Beata Janowska –
Tak, mieliśmy już wtedy troje dzieci.

Bogdan Janowski – Mieliśmy dowiedzieć się więcej o tym jak wychowywać dzieci, a przede wszystkim dowiedzieliśmy się jak my byliśmy wychowywani i co mamy u siebie do przepracowania.

Beata Janowska – Jesteśmy też mediatorami ze stałej listy mediatorów sądowych. To są bardzo trudne sprawy. Widzimy, że w związku są dzieci, chcemy też ratować godność ludzi – jeżeli nawet już się rozstają, to mogą to zrobić naprawdę z godnością. A największą radość mamy, gdy udaje się uratować związek, kiedy udaje się odwrócić wszystko, kiedy ludzie mówią: kiedy nauczyliśmy się ze sobą rozmawiać, to po co się będziemy rozwodzić? To jest cudowne.

Beata Janowska – Do nas przychodzi wiele par, które nie chcą się rozwodzić. Przychodzą na taki coaching małżeński - przychodzą po prostu nauczyć się komunikacji. Ona na przykład mówi: ja chcę być z tym człowiekiem, ale ja go kompletnie nie rozumiem, po prostu nie wiem, czego on ode mnie chce, on ciągle jest niezadowolony, ja nie wiem, jak mam zaspokoić jego potrzeby, jak mam mu dogodzić. A mężczyzna mówi: żona się ciągle mnie czepia i albo coś z tym zrobimy, albo musimy się rozejść. I my siadamy z tymi ludźmi i pracujemy.

Patrząc na to, jak Państwo komunikują się miedzy sobą podczas spotkania, można by sądzić, że Państwa małżeństwo jest idealne.

(śmiech)

Beata Janowska –
Nie, nasze małżeństwo nie jest idealne.

Bogdan Janowski – My się kłócimy jak wszyscy – wzorcowo. Może trudno w to uwierzyć, ale konflikty są potrzebne. To może być impuls do zmian.

Beata Janowska – Miarą dobrego związku nie jest brak konfliktu, tylko to jak te konflikty rozwiązujemy. Po każdym dobrze rozwiązanym konflikcie wzrasta wzajemne zaufanie. Jest nawet takie poczucie, że jeśli my się pokłóciliśmy, że nawet coś sobie powiedzieliśmy źle i mój mąż jest niezadowolony, to ja wiem, że jemu to minie – za chwilę czy jutro, że o tym porozmawiamy i będzie znowu tak samo. Nie ma takiego poczucia, że dno się urwało, lecimy w dół i nie wiadomo, co będzie. Bo nie może nie być konfliktów, jak te kamienie litograficzne – jakimi są mąż i żona w małżeństwie – się ucierają. Jak my ze sobą jesteśmy cały czas blisko, cały czas w kontakcie – to po prostu nie ma takiej możliwości. Ludzie uważają, że trzeba udawać, że nie ma konfliktów, bo konflikt to jest okropne słowo. Nie ono nie jest okropne pod warunkiem, że wiemy, że ten drugi człowiek nie jest moich śmiertelnym wrogiem, tylko ma inne potrzeby, inne widzenie świata.

Mówią Państwo, że ważne jest, żeby być razem ze sobą i wiele rzeczy robić razem, ograniczając swoje prywatne wyjścia ze znajomymi –

Bogdan Janowski –
powiedzmy: nie ograniczając, tylko bardziej: równoważąc.

Beata Janowska – Chodzi o to, by wszystko, co dobre, nie było poza domem, żeby nie robić tak, ze wszystkie przyjemności mam poza domem, a w domu mam zrzędliwego męża i obowiązki, rachunki, płaczące dzieci – jednym słowem same przykre obowiązki.

Jak Państwo znoszą wspólną pracę, ciągłe bycie ze sobą?

Beata Janowska –
My pracujemy razem tylko popołudniami, bo wtedy prowadzimy mediacje. Ja przed południem pracuję w szkole. Mąż – projektuje i maluje. Przed południem robimy zupełnie inne rzeczy. Te same rzeczy robimy popołudniami i wieczorami.

Bogdan Janowski – Nigdy nie mogliśmy zrozumieć, co to znaczy, że ludzie chcą od siebie odpocząć. Pan jedzie w góry, pani jedzie nad morze, bo muszą od siebie odpocząć. Albo pani w sierpniu, a pan w lipcu. Jak to jest? Przecież cały rok nie mamy dla siebie czasu. Nawet jak pracujemy ze sobą, to nie mamy czasu dla siebie – my pracujemy ze sobą. To jak wreszcie przyjdą te wakacje, to możemy mieć czas tylko dla siebie.

Spotkanie z Państwem wygląda jak bardzo dobrze wyreżyserowany spektakl. Jak to jest naprawdę?

Beata Janowska –
My nie jesteśmy umówieni, co kiedy kto mówi. Jakby zajrzeć w nasz konspekt, to znajdą się tam jeszcze inne rzeczy. Zawsze tak pracowaliśmy. Uzupełniamy się. My pracujemy w procesie. Idziemy w tym kierunku, w którym prowadzą nas nasi słuchacze. Ludzie, którzy są na warsztatach, czegoś potrzebują. My jesteśmy dla nich. Jeżeli trzeba się na czymś zatrzymać, my się zatrzymujemy kosztem czegoś innego, co jest w tym momencie dla nich nieistotne.

Bogdan Janowski – Najważniejsze jest tak zainteresować słuchaczy, żeby chcieli coś zrobić ze swoim życiem, bo nie jesteśmy w stanie zmienić wszystkich ludzi w ciągu jednego spotkania. Chcemy tylko powiedzieć, że może u was coś takiego jest, może warto się temu przyjrzeć? Może warto coś z tym zrobić? Pokazujemy kierunki, czasem narzędzia. Ludzie są wolni i sami zadecydują czy chcą coś z tym zrobić. Tylko o to chodzi.

Dziękuję za rozmowę.

Beata i Bogdan Janowscy –
Dziękujemy.

 

Fot. Grzegorz Szafranek

 

Data publikacji:

Autor:

Komentarze