750 km w 24 godziny! Udało się!

Udostępnij ten artykuł

W maratonie rowerowym „750 km w 24 godziny”, który w ubiegłą sobotę wystartował z Puław wzięło udział 13 zawodników. I choć kosztowało to ich sporo trudu i walki ze zmęczeniem, dotarli do mety prawie w komplecie.

W sobotę 4 lipca o godz. 11.45 trzynastu kolarzy wystartowało sprzed Urzędu Miasta w Puławach. Na szczęście tego dnia pogoda dopisała, było ciepło i słonecznie, ale momentami też pojawiał się lekki wiatr, który skutecznie chłodził maratończyków, dzięki czemu mogli oni narzucić znaczne tempo.
- Pogoda była bardzo dobra – nie mieliśmy upałów, w nocy było ciepło, deszcz nie padał – po prostu było idealnie – mówi Arkadiusz Kraska z Puław. – Może tylko podczas ostatnich 200 km było gorzej – wiał silny wiatr, co było dosyć uciążliwe, zwłaszcza, że musieliśmy pod ten wiatr jechać.


Mijane przez nich trasy były różne. Jedne spokojne i mało ruchliwe o bardzo dobrym asfalcie, inne mniej komfortowe. Nie brakowało awarii, m.in. „łapania gum” czy „drobnych wywrotek”, na które natychmiast reagowano. Ciężka jazda, walka ze zmęczeniem, kryzysami, skurczami, dyskomfortem, sennością i utrzymywanie maksymalnej woli walki wymagało od kolarzy oprócz żelaznej kondycji, również stalowej psychiki.
- Najcięższe dla mnie było pierwsze 200 km. Na pierwszym bufecie myślałem, że będę schodził do busa, bo – nie miałem siły jechać. Ale koledzy mnie przekonali, żebym nie rezygnował, więc się przełamałem – i pojechałem dalej – mówi Arek Kraska.

- Brałem udział w ultramaratonie kolarskim Imagis Tour, którego trasa ze Świnoujścia do Ustrzyk Górnych liczy 1008 kilometrów długości – mówi Jarosław Kędziorek z Katowic. – W Imagisie jest limit czasowy 72 godziny na 1000 km, a tutaj był limit 24 godziny - tak że czas nas gonił. Cały czas bez mała naciskaliśmy na pedały, żeby jak najszybciej dojechać. (Średnia prędkość na trasie maratonu – 35 km / h) Najtrudniejszy moment? Chyba nad ranem przed drugim bufetem – już głodni byliśmy, przesyceni słodyczami – człowiek zjadłby w końcu coś konkretnego, a zmęczenie robiłó swoje i oczy się kleiły...


Zawodnicy pokonywali trasę na seryjnych rowerach szosowych różnych marek. Były to modele zarówno karbonowe, jak i aluminiowe, do których zamontowano specjalne nakładki na kierownicę, tzw. lemondki, pozwalające na bardziej komfortową pozycję podczas długich dystansów. Ważne było też jedzenie, które na bieżąco podawano zawodnikom - bidony z napojami energetycznymi, specjalne energetyczne batony dla sportowców oraz banany, a także dwa ciepłe posiłki.


W niedzielę o godz. 12.00 zawodnicy dojechali do Wąwolnicy, właśnie mijała doba od momentu rozpoczęcia zmagań, a na licznikach było planowane 750 km. O godz. 12.06 maratończycy dotarli do Nałęczowa, gdzie przygotowane zostało uroczyste powitanie zwycięzców z wręczeniem pamiątkowych statuetek przez wybitnego kolarza, Zenona Jaskułę.
- Każdy z nas jeździ po polskich drogach samochodem i wie, jak o wygląda. Oni przejechali na rowerach bez spania 750 km. Gratulacje! 750 km – liczba magiczna! – mówi Zenon Jaskuła, składając gratulacje zawodnikom. – Ja. jak byłem w formie. przejechałem najwięcej 400 km jednego dnia. I powiem, że tyle bym się nie odważył. nawet będąc w formie!

Plany na przyszłość?  Organizatorzy nie ukrywają, że marzy im się pobicie rekordu świata, który teraz wynosi 860 km w 24 godziny. Ale żeby to było możliwe, potrzebni są sponsorzy.

- Bez odpowiedniego zaplecza, bez odpowiednich rowerów, bez odpowiedniej logistyki tego dystansu na pewno nam się nie uda pokonać – mówi organizator maratonu Rafał Suszek. – Jeżeli zostaną stworzone odpowiednie warunki, możemy w ciągu 3 – 4 lat pokusić się o bicie rekordu świata – obiecuje.

Maraton rowerowy wpisał się już w kalendarz imprez sportowych naszego regionu, który promuje. Zwraca uwagę na piękno okolicy, którą można podziwiać także z siodełka roweru. Służy temu wyznaczanie na terenie Krainy Lessowych Wąwozów nowych tras rowerowych i budowa Wiślanej Trasy Rowerowej z Wisły do Gdańska, która na Lubelszczyźnie poprowadzi wzdłuż Wisły od Annopola do Dęblina, oczywiście przez Kazimierz. Promocji naszego regionu na pewno przysłużyłoby się pobicie rekordu świata przez naszych maratończyków, których działania Kazimierski Portal Internetowy wspiera od trzeciej edycji. Trzymamy kciuki!

Inez i AS
Fot. AS

Data publikacji:

Komentarze