Lektura na weekend: Józio z czwartej c

Udostępnij ten artykuł

Kazimierz nad Wisłą, miejsce dla wielu szczególne, miejsce powrotów, by nasycić duszę, by ją wypełnić... czym? Ci, którzy tu wracają, wiedzą to najlepiej. O tym nienasyconym nasyceniu jest jeden z rozdziałów książki Ewy Pisuli - Dąbrowskiej "Dwa brzegi ponad tęczą".

„Co się stało z moją klasą?
Z moją klasą pierwszą A? (…)
Co się stało z dziewczynami?
Co się stało z warkoczami?
Co się stało z chłopakami?
Co się Boże stało z nami?
Przez trzydzieści parę lat?”.
Ernest Bryll


Do małego miasteczka nad dużą wodą spod koła podbiegunowego, gdzie w białe noce koc elektryczny zastępuje ciepło kobiety, przyjechał Józio.

Przyjechał do Polski, bo zmarła jego mama.

Przyjechał do Kazimierza, bo było już po pogrzebie, nie wiedząc, że jestem na miejscu. I że zaciągnę się jako piąta do haremu, który mu towarzyszył.

Przyjechał i dotykał ścieżek naznaczonych w jego duszy. Przyjeżdżał tu z mamą jako dziecko i jako emigrant.

I właśnie tu, w małym miasteczku nad dużą wodą, a nie w warszawskim mieszkaniu, skażonym cierpieniem choroby i samotności, przyjechał szukać śladów matczynej miłości.

I to małe miasteczko nad dużą wodą kołysało wielki, świeży bol Józia.

Kołysały najcieplejsze wspomnienia.

Kołysała też przeszłość, pomieszana z tu i teraz. A tu i teraz było dla Józia łaskawe.

Przyniosło cudowne październikowe kolory, jak u Paula Klee, ciepłe słońce, dojrzałe orzechy pod drzewami.

Przyniosło wąwozy wyłożone dywanem suchutkich, chrupiących liści. Przyniosło urok spokoju miasteczka zasypiającego po sezonie, obrazy nasyconego słońcem kamienia wapiennego, z którego ulepione jest miasto.

Tu i teraz pokazało Józiowi przy średniowiecznej baszcie zabawną prywatną hodowlę dzikich rogatych zwierząt — ślimaków. Ostrzegło go, że wejście na teren tego starego lasu, zamieszkałego przez stado ślimaczej rogacizny, grozi kwarantanną.

Tu i teraz pokazało Józiowi znajdującą się na terenie ślimaczej hodowli ukrytą carską willę Anioł, opowiedziało o jej historii, o wcześniejszej przynależności tej ziemi do Broniewiczów i Pisulów.

Przyniosło bajdurzenie o intymnościach i urokach tego miejsca. Pokazało przełom rzeki.

Tu i teraz głaskało, pieściło, muskało Józiowy bol. A duża rzeka szeptała mu jak Konfucjusz: „Chcesz zobaczyć, jak przemija życie? Popatrz na mnie”.

Wieczór przyniósł pyszną kolację w staromodnej dekoracji i przepięknie rozgwieżdżone niebo.

Nakarmiony, rozmarzony wspomnieniami i czerwonym winem harem wrócił przez wąwóz Plebanki na Rogowski Gościniec. I chociaż w pokoju płonął przyciągający ogień, znów, jak w liceum, siedzieliśmy... gdzie? No gdzie? W kuchni.

I znów, jak w liceum, siedzieliśmy w tej kuchni na podłodze. Piliśmy herbatę i domową wiśniówkę z karafki babci Zosi.

Chcecie, to wierzcie, chcecie, nie wierzcie, Józio z ciepłym uśmiechem siedział na tej podłodze w pozycji kwiatu lotosu. I chyba tylko ta jego wrodzona gibkość — elastyczność pozwoliła mu znieść dzień z sześcioma kobietkami, naładowanymi październikową dojrzałą energią.

Bo, proszę państwa, jako szósta do haremu dołączyła jamniczka Fanta. Ona jako jedyna, co przyznaję ze wstydem, po każdym jego wyznaniu: Kocham was, dziewczyny — lizała Józiową rękę.

Gdy przyszedł czas otwarcia bramy powrotu do podbiegunowych szybów wiertniczych, do długich zim, białych nocy i do ciągłych lotów (bo Józio pracuje 1200 km od domu i bywa w nim tylko w weekendy), po uściskach i całusach zostałyśmy z Fantą same.

Po godzinie przyszedł SMS o treści: „Kochamy cię, Pisulko, dziękujemy, czwarta c”.

Józio przyfrunął tu spod koła podbiegunowego: 10 godzin lotu do Londynu, no i jeszcze z Londynu ileś tam... razem 18 godzin w podroży, dziesięć tysięcy kilometrów.

„On już wie, że zając i żółw przyjdą do mety o tym samym czasie. On już wie, że żółw dojdzie do mety życia spokojny, zając po biegu zakosami zasapany”.
237

Wiecie, co mi napisał Piotr w dniu, w którym był tu Józio? Ano, że jest na konferencji w Sopocie i też jest blisko natury, i że tych konferencji październik ma dużo, więc znów nie uda mu się zrealizować planów związanych z wyhamowaniem w małym miasteczku nad wielką wodą. Aśka w tym samym dniu i czasie powiedziała zaś tak:

— Zaproś mnie w przyszłym tygodniu, skoro tu siedzisz. Wyjdę z pracy, wsiądę w pociąg, zrobimy sobie babski wieczór.

Zaprosiłam i przypomniało mi się wtedy przysłowie arabskie: „Można wielbłąda doprowadzić do wodopoju, ale nie można kazać mu się napić”.

Z miłością zapraszam do małego miasteczka nad dużą wodą. Zapraszam żółwie, wielbłądy i zasapane zające. Może wspólnie wymyślimy, jak zgodnie z wymogami UE obrączkować, kolczykować ślimaki. Unijne przepisy bowiem stanowią, że rogate musi mieć kolczyk. Ślimak jest zwierzątkiem rogatym. Ślimak, ślimak, pokaż rogi, założę ci... obrączkę, kolczyk zgodnie z normami UE. Na co tę obrączkę ślimakowi nałożyć? Czy ktoś z was wie? Na prawy róg czy na lewy? Dodam, że rogate można kolczykować tylko na uszach, więc kolczyk ani na domku ślimaczym, ani na rogach, które się przecież chowają do środka, nie wchodzi w rachubę.

Na razie podobno ani instytut weterynarii, ani sanepid, ani agencja rolna, która przyznała tutejszemu hodowcy dzikich zwierząt (ślimaków) dopłaty unijne, nie wie, jak je kolczykować.

Unijne ślimaki ze wschodnich rubieży są więc wolne. Na razie trą się miłośnie rogami — bez kolczyków...

Czekam tu na Was — czwarta c. Czekam w miejscu, jak ładnie ktoś powiedział, „które stworzył kiedyś jakiś bóg, a ręka ludzka nie zdołała go jeszcze zniszczyć”.

Dziękuję, Józiu, za kochanie tego miejsca. Dziękuję za wszystkie miłości, które się tu przewinęły, bo to one tworzą tę przyciągającą energię genius loci — ducha tego miejsca.

Wiem, że czwarta c już jutro otoczy Cię miłością łagodzącą Twój smutek. Omota Cię, Józiu, swoim szkolnym ciepłem i urokiem. Nawet nie będziesz wiedział kiedy. Ona taka jest.

Pofruniesz po tym spotkaniu pod biegun lekuchno i... powrócisz tu.

Do zobaczenia, Józiu. Do widzenia.

I w listopadzie nadszedł e-mail:

„Kochana Efciu Konefciu, Asiu, Ruda, Marylko i Bogusiu (choć Cię tam nie było): Na wstępie przepraszam za opóźnienie w odpowiedzi na Twój wspaniały list.

Bardzo, bardzo Wam dziękuję za zaczarowany dzień spędzony w grupie moich najlepszych psiapsiółek (wolę to określenie niż harem). Był to niezapomniany dzień wypełniony słońcem, uśmiechami, wspomnieniami i dobrymi uczuciami.

No i oczywiście duża w tym zasługa Twoja, Efciu, i Twojej gościnności. Ślimaki nieobrączkowane, chrupiące orzechy i dywany kolorowych jesiennych liści też pomagały, jak mogły. Było naprawdę super.

Spacer wąwozem i wokół miasta był przeuroczy, tym bardziej że towarzyszył mu komentarz Efci na temat historii Kazimierza i jego mieszkańców.

A łzy, które mi się w oczach zakręciły kilka razy na wspomnienie chwil spędzonych w Kazimierzu z moją mamą (to było jej ulubione miasto w Polsce), dodały elementu słodkiej melancholii do tego całego przeżycia.

Wizyta w Kazimierzu, w Waszym — kochane — towarzystwie, tak wspaniale opisana w Twoim liście, pomogła mi spojrzeć na świat z punktu widzenia piękna, przyjaźni i miłości.

No, bo co tu ukrywać, my z czwartej c zawsze się nawzajem kochaliśmy, kochamy i będziemy kochać.

Tak więc kocham Was, dziewczyny, no i oczywiście Rudą, Marylkę i Fantę też, choć one nie z czwartej c, ale je zaadoptowaliśmy. No i chłopaków też, bo czemu nie? Każda miłość jest piękna... Piszę to specjalnie dla Jasia, bo wiem, że czyta ten e-mail i właśnie były jego urodziny.

Wygląda na to, że znów będę w Warszawie na przełomie lutego i marca, to może znów coś zorganizujemy w Kazimierzu. Tylko tym razem zabierzemy też Bognę, bo dużo straciła za pierwszym razem. Może ją szef puści na tę wycieczkę?

Ucałowania z klasztoru buddyjskiego położonego nie w Himalajach, ale na południe od Sacramento.

Józio.

PS: ≪Pracuję nad projektem laserowego tatuażu obrączek na rogach ślimaków.

Sprawa jest bardzo prosta, tylko muszę jeszcze wymyśleć, jak przekonać ślimaka, żeby nie ruszał rogiem w czasie zabiegu kosmetycznego. Jak myślisz, Efciu, czy Unia by poszła na taki projekt?≫”.

 

Ewa Pisula - Dabrowska "Dwa brzegi ponad tęczą" rozdział "Józio z czwartej c"

 

Data publikacji:

Autor:

Komentarze