Jak Mięćmierz i Okale o Budkę się pokłóciły

Udostępnij ten artykuł

Podniesione głosy i wzajemne zarzuty. We wtorkowy wieczór odbyło się spotkanie w sprawie wyjaśnienia sporu, który zrodził się po koncercie Budki Suflera w Mięćmierzu na początku sierpnia. Czy udało się ustalić, co się wtedy naprawdę wydarzyło?

Podniesione głosy i wzajemne zarzuty. We wtorkowy wieczór odbyło się spotkanie w sprawie wyjaśnienia sporu, który zrodził się po koncercie Budki Suflera 6 sierpnia. Mieszkańcy Okala, którzy szli na koncert, skarżyli się wówczas, że nie zostali wpuszczeni do Mięćmierza. Organizator i burmistrz twierdzą, że to błąd policji. Czy udało się ustalić, co się wtedy naprawdę wydarzyło?

Spotkanie w okalskiej remizie 26 sierpnia, które miało wyjaśnić, dlaczego mieszkańcy Okala nie zostali wpuszczeni przez policję na koncert Budki Suflera do Mięćmierza na początku sierpnia, przebiegało w niezwykle gorącej atmosferze. Trudno się temu dziwić, ponieważ spór dotyczył kwestii fundamentalnej, jaką jest godność osobista. Mieszkańcy Okala poczuli się urażeni tym, że policjanci nie pozwolili im na wejście do Mięćmierza, gdy szli na koncert zorganizowany w ramach festiwalu Dwa Brzegi. We wtorkowy wieczór każda ze stron zabrała głos i podała swoje argumenty. Jak się później okazało, mimo, e od tego wydarzenia minął prawie miesiąc, dojście do porozumienia było trudniejsze, niż mogło się wydawać.

- Ja myślę, że tutaj w tej kwestii po prostu zaszła pomyłka: źle przekazane informacje czy źle zrozumiane informacje podczas rozprowadzania służb policyjnych – tłumaczył burmistrz.

Podobnie twierdził też funkcjonariusz oddelegowany na to spotkanie przez komendanta powiatowego policji w Puławach.

- To było duże nieporozumienie. Ja rozumiem oburzenie mieszkańców. Po prostu dysponowaliśmy posiłkami z Lublina, a podczas odprawy doszło do dużego nieporozumienia. Policjanci mieli nakazane nie wpuszczać obcych pojazdów. Organizator przyniósł bodajże 30 wejściówek i tylko te pojazdy mogły wjeżdżać. Ale oczywiście osoby piesze mogły uczestniczyć w koncercie. Po prostu policjanci źle zinterpretowali polecenia podczas odprawy i tyle. Po prostu możemy przeprosić za policjantów – wyjaśnił policjant.

W trakcie dyskusji przypomniano plotkę, że to burmistrz Grzegorz Dunia zabronił wpuszczania mieszkańców Okala do Mięćmierza.

- Mam nadzieję, że nikt w to nie wierzy, bo to jest nieprawda – odpowiedział na to burmistrz Dunia. – Koncert był w środę, a trzy dni wcześniej w niedzielę był występ Soyki w Mięćmierzu. Ja byłem na obydwu tych koncertach. W niedzielę nie było zabezpieczenia. Wszystkie samochody zjechały do wsi i zablokowały wąskie drogi wjazdowe. Taka sytuacja jest niedopuszczalna. W porozumieniu z organizatorem – panem Pniewskim i ze Stowarzyszeniem Dwa Brzegi – ustaliliśmy, że nie może być takiej sytuacji w środę, kiedy będzie Budka Suflera, bo spodziewaliśmy się jeszcze więcej pojazdów. I wtedy Mięćmierz byłby całkowicie zablokowany. Byłoby to niebezpieczne, bo gdyby, nie daj Boże, wtedy był pożar lub trzeba by było kogoś ewakuować karetką, to mogłoby dojść do nieszczęścia. Uzgodnienia były takie, że osoby, które mieszkają w Mięćmierzu, będą miały jakieś identyfikatory i będą mogły wjechać samochodem. Pozostałe samochody nie będą mogły wjeżdżać. Natomiast nie było nigdy mowy o tym, żeby nie wpuszczać mieszkańców jakiejkolwiek wioski. Tu nastąpiła pomyłka, ja się dowiedziałem o tym już będąc na koncercie i od razu interweniowałem. Skierowano polecenie do policjantów, że mieszkańcy Okala mają prawo wchodzić. Proszę mi wierzyć i zaufać. Po prostu zaszła zwykła pomyłka. Dotknęło to państwa, macie prawo być oburzeni, ale też przyjmijcie te wyjaśnienia – podsumował burmistrz Dunia.

Przewodniczącym wtorkowego spotkania był Leszek Skocz, były sołtys Okala.

- Pytałem funkcjonariuszy, na jakiej podstawie prawnej blokują wieś. Otrzymałem odpowiedź tego typu, że jest to rozporządzenie komendanta i organizatora. Powiedziałem, że dla nas to żaden problem, przejdziemy po prostu przez las. Takie są fakty. Przez jakiś czas wyglądało na to, że my to wszystko konfabulujemy, że myśmy sobie to po prostu wymyślili. Pani Radnej Wolnej przekazałem zaraz po dojściu do Mięćmierza, że taka sytuacja ma miejsce, i widocznie gdzieś zainterweniowała, skoro ten patrol już później został zdjęty. Nawet z Kazimierza pewien pan też został zawrócony. Pomijam teraz fakt, czy to pomyłka, czy nie pomyłka, takie rzeczy nie powinny się zdarzać. Wielokrotnie byłem na imprezach i tam jakiś porządek był. A zresztą zostały pogwałcone moje prawa do poruszania się po mojej miejscowości.

Głos w dyskusji zabrał również Bartłomiej Pniewski – jeden z organizatorów feralnego koncertu.

- Po niedzielnym koncercie Soyki, wiedząc, co się będzie działo w środę, wysłałem maila do Pana Burmistrza z uprzejmą prośbą, żeby w jakiś sposób koncert zabezpieczyć. W wyniku rozmowy z komendantem posterunku podjęta została decyzja, że policja się tego podejmie. Była to reakcja na to, co się stało w niedzielę. Odpowiedzialna reakcja, moja, pana burmistrza i policjantów. Jak się zaczęło spotkanie, Romek Lipko powiedział mi, że właśnie dzwoniła do niego jego żona, że nie została wpuszczona samochodem – tłumaczył Bartłomiej Pniewski. – Pojechałem tam, zobaczyłem ten drugi radiowóz stojący w poprzek drogi. Powiedziałem policji, że piesi wchodzą, chodzi tylko o samochody. Zresztą zdarzyło się tak, że dwa samochody z Mięćmierza też nie zostały wpuszczone. Ja wszystkim osobom, które tego dnia rano były samochodami w Mięćmierzu, do każdego samochodu wydałem stosowną plakietkę, również takie wzory plakietek miał jeden i drugi radiowóz. Więcej zrobić nie można było.

Te wyjaśnienia na nic się jednak nie zdały. W trakcie spotkania dwie osoby ostentacyjnie opuściły remizę. Trudno pozbyć się wrażenia, że mieszkańcy Okala są oburzeni i obrażeni. Niektórzy z nich nawet zarzucali Bartłomiejowi Pniewskiemu, że to on zabronił mieszkańcom przyjść na koncert.

- Po prostu nie wpuszczać hołoty, niech się bawi elita, tak? – burzyła się młodzież.

- Ani ja, ani policja, ani burmistrz nie możemy odpowiadać za urojenia, które osoby sami sobie tworzą – ripostował Bartłomiej Pniewski. – Problem leży w tym, że w każdej społeczności, również tutaj w naszej jest kilka osób, które narzucają ton, kształtują opinię. Taką osobą jest Leszek Skocz, taką osobą jest Janusz Kowalski. I to są osoby, które jeżeli podnoszą takie larum, to po prostu zbiera się mnóstwo ludzi chętnych uwierzyć w to, co mówią. I jak można było pomyśleć w ogóle, że organizatorzy, pomyśleli o tym, żeby zablokować drogę dla mieszkańców? Jak można było? W jakich chorych głowach powstał taki pomysł! Dla mnie najbardziej bolesne jest to, że ktoś w ogóle mógł pomyśleć, że ja jako współorganizator tej imprezy mogłem wymyśleć sobie, że dla mieszkańców Okala będzie blokada.

Wypowiedź tę zripostował radny Janusz Kowalski:

- Bartek, jeżeli nie potrafisz albo nie umiesz, poproś, naprawdę są ludzie, którzy podpowiedzą Ci, w jaki sposób zabezpieczyć imprezę, żeby nie było samochodów, ale żeby ludzie nie byli traktowani w ten sposób. Bo oni są upokorzeni. I nie można mówić, że to była tylko i wyłącznie wina ludzi, absolutnie. Pomyśl jakbyś ty się czuł, jakby ta sprawa Ciebie dotyczyła. Ja nie mówię, że to było celowe, absolutnie – podsumował radny Kowalski.

Trudno określić, czy kwestia sporu została na tyle wyjaśniona, żeby znikły urazy. Część mieszkańców przyjęła tłumaczenia, że doszło do pomyłki policjantów z Lublina. W trakcie dyskusji nie brakło jednak takich, którzy szukali podtekstów, większość zarzutów kierując w stronę organizatorów.  Najlepszym podsumowaniem dyskusji było zdanie wypowiedziane przez jednego ze starszych mieszkańców Okala: Tylko zgoda buduje.

 

Tekst, foto: Katarzyna Gurmińska

 

Data publikacji:

Autor:

Komentarze