Godzina z Markiem Kamińskim

Udostępnij ten artykuł

Marek Kamiński dopłynął dziś do Ciechocinka. Kazimierz pozostawił 350 km za sobą. Kazimierzacy wciąż jednak wspominają spotkanie ze słynnym polskim podróżnikiem.

To była spontaniczna akcja. Na spotkanie z Markiem Kamińskim 11 marca wyruszyło osiem kajaków. Zorganizowali się pospiesznie, kiedy się okazało, że podróżnik płynie szybciej, niż zamierzał. Zatrzymując się poprzedniego dnia w Piotrawinie, pokonał niespodziewanie dla wszystkich 87 km, by następnego dnia być już w kajaku o 5. 30. 

To zelektryzowało środowisko kazimierskie. O 8.30 wyruszali już w pełnym rynsztunku w stronę kamieniołomów, by tam czekać na polskiego polarnika.

- Czekaliśmy w zatoczce przy przyczółku promowym na pojawienie się Marka Kamińskiego jakieś pół godziny – mówi inicjator wyprawy Jerzy Kobiałka.

Gdy tylko na horyzoncie pojawił się samotny kajak, kazimierscy wodniacy wypłynęli na Wisłę. Powitali podróżnika na wodzie w okolicy kamieniołomów i towarzyszyli mu przez cały kazimierski odcinek rzeki. Byli z nim, gdy podpływał do nabrzeży miejskich, by przywitać się z mieszkańcami. Odprowadzili go aż do Bochotnicy, gdzie witano go iście po staropolsku – chlebem.

- To było ciekawe doświadczenie móc towarzyszyć Markowi Kamińskiemu w jego podróży po Wiśle – mówi jeden z uczestników wyprawy Cezary Wojtanowicz.

- Jaki jest Marek Kamiński? Jest samotnikiem i bardzo dobrze się czuje w swoim towarzystwie. To, co robi, robi nie na pokaz. Chciał popłynąć i popłynął. Miałam wrażenie, że zainteresowanie ludzi było dla niego miłe, ale nie było konieczne… - mówi Maria Godziszewska, jedyna uczestniczka wyprawy.

Spotkanie z Kamińskim było dla kazimierskich kajakarzy również okazją do pierwszego wspólnego spływu kajakowego zimą po Wiśle.

- Nikt się tego nie spodziewał, że mimo mroźnej pogody można było mieć bardzo dobry humor i przeżyć wspaniałą przygodę na wodzie – mówi Maria Godziszewska. – Kazimierz z perspektywy rzeki jest zimą równie piękny jak latem czy wiosną. Mieliśmy okazję podziwiać naprawdę fantastyczne plenery.

Uczestnicy spływu zapewniają, że nie była to pierwsza i ostatnia wspólna wyprawa kajakarska. Spotkają się na pewno na Wiśle czy Chodelce. A oba te szlaki wodne są godne polecenia.

Data publikacji:

Autor:

Komentarze