Długi weekend za nami

Udostępnij ten artykuł

Tegoroczny długi weekend czerwcowy nie przywiódł do Kazimierza Dolnego masy turystów ani wspaniałej pogody. Jednak przez te cztery dni w Miasteczku było spokojnie, a ludzie, którzy zdecydowali się na wypoczynek właśnie tutaj, wyjeżdżali zadowoleni.

Powódź, która w ostatnim czasie nawiedziła Polskę, wielu ludziom zniszczyła dorobek życia, ale również drogi i mosty. Nic więc dziwnego, że w tym roku długi czerwcowy weekend nie przyciągnął do Kazimierza Dolnego rekordowej liczby turystów. Tym bardziej, że prognozy pogody nie były zachęcające. Wisła znów miała przybrać, a to oznaczało kolejne podtopienia i zamykanie szlaków komunikacyjnych. Na szczęście nie wszystkich to odstraszyło, bo do nadwiślańskiego Miasteczka przyjechali turyści z różnych stron Polski.

 

- Jesteśmy z województwa świętokrzyskiego – mówi młoda kobieta, która do Kazimierza przyjechała wraz z mężem i córką. - Byliśmy tu rok temu, też w długi weekend czerwcowy. Teraz przyjechaliśmy na cztery dni. Zwiedziliśmy m.in. basztę, zamek oraz Męćmierz. Nie udało nam się niestety dotrzeć do Korzeniowego Dołu.

 

- My przyjechaliśmy z Warszawy, wczoraj – tłumaczy młody mężczyzna, spacerujący po Rynku z żoną i przyjaciółmi. -  Dzisiaj, niestety, już wyjeżdżamy. Był to wyjazd dość spontaniczny, jesteśmy tu już któryś raz z kolei. Przyjeżdżamy, bo bardzo lubimy Kazimierz i ludzi, którzy tu mieszkają. Tym razem byliśmy na baszcie, zamku, cmentarzu żydowskim oraz na Rynku. Nie udało nam się, niestety, dostać do Janowca, może następnym razem...

 

Spacerując po Kazimierzu, aż nie chce się wierzyć, że to jeden z długich weekendów. Są wolne miejsce w kawiarniach, nie ma kolejek po kebab czy lody, można swobodnie przejść przez Rynek, bez obijania się o innych ludzi. Najwięcej turystów jest na Rynku i nad Wisłą, wielu też wspina się na Górę Trzech Krzyży czy ruiny zamku, pozostałe ulice nie są tłumnie odwiedzane. Gdzieniegdzie widać spacerujące pary w różnym wieku, bądź też całe rodziny z dziećmi rozglądającymi się za straganami i stoiskami z lodami. Zdarzają się też wycieczki, ale rzadko. Wiele zostało przecież odwołanych.

 

- Przyjechaliśmy z Poznania na tydzień, jesteśmy tu od poniedziałku – opowiada starszy mężczyzna, który zwiedza miasto wraz z swoją żoną. Ona w ręku trzyma przewodnik „Kazimierz Dolny w 3 dni”, wskazuje na niego i mówi, że już wszystko zwiedzili, udało się. - Byliśmy też w Puławach i Nałęczowie. Wyjazd był planowany od dawna, bo bardzo chcieliśmy zobaczyć ten kawałek Polski. Nigdy nie byliśmy w tych rejonach. Miasteczko robi całkiem ładne wrażenie, jest wiele ciekawych miejsc, a również baza noclegowa czy żywieniowa jest bardzo rozwinięta. Z tych trzech miejscowości, które zwiedziliśmy, najbardziej podoba nam się Kazimierz, bez wątpienia wrócimy stąd zadowoleni.

 

- Jesteśmy tu od czwartku – mówi uśmiechnięta kobieta, która stoi przy straganie z pamiątkami wraz z grupką przyjaciół. - Byliśmy w Nałęczowie, Puławach i Janowcu, no i oczywiście zwiedzamy Kazimierz. Wycieczka była zaplanowana, ale spontanicznie. Dopiero w maju się zdecydowaliśmy. Na szczęście były jeszcze wolne miejsca noclegowe.

 

- My przyjechałyśmy do Kazimierza dosłownie na dwie godziny. Można by powiedzieć - na obiad - śmieje się młoda dziewczyna spacerująca ulicą Senatorską wraz z koleżanką.

 

- Przyjechaliśmy z Leszna, na weekend – mówi młody mężczyzna trzymający za rękę swoją dziewczynę. - Jesteśmy od piątku i jutro już wracamy. Byliśmy w ruinach zamku, w Korzeniowym Dole, na Górze Trzech Krzyży, spacerowaliśmy też wzdłuż Wisły oraz po Rynku. Jesteśmy w Kazimierzu po raz pierwszy i bardzo nam się tu podoba, bo stary rynek wygląda tak, jakby zatrzymał się w czasie. I jeśli nam się uda powrócimy tu kiedyś, na pewno.

 

W niedzielę z powodu zagrożenia powodziowego w Parchatce zamknięta została droga z Puław do Kazimierza Dolnego. Turyści musieli korzystać z objazdu przez Celejów i Końskowolę. Miejmy nadzieję, że te utrudnienia nie zmienią ich zdania o Kazimierzu nad Wisłą - rzeką, o której nie bez przyczyny mówią: dzika...

Data publikacji:

Autor:

Komentarze