Kto uratuje unikalną kolejkę?

Skomentuj (3)

Stuletnia nałęczowska wąskotorówka przestała wozić turystów - pisze Gazeta Wyborcza w Lublinie - bo operator kolejki nie chce, a samorząd, który by ją przejął, stawia warunki. Być może dopiero we wrześniu będzie można znów wybrać się na kolejową wycieczkę w okolice Kazimierza, Wawolnicy i Nałęczowa.

Lokomotywa i wagoniki od początku roku rdzewieją w Karczmiskach. Właścicielem torów i kolejki jest powiat Opole Lubelskie, ale jej administratorem - Stowarzyszeniem Kolejowych Przewozów Lokalnych w Kaliszu. Dziś obie strony chcą rozwiązać umowę: Stowarzyszenie chce oddać administrowanie kolejki powiatowi, a samorząd chce ją przejąć, ale pod warunkiem, że dotychczasowy operator naprawi wiadukt w Rogalowie, bo bez niego pociąg nie dojedzie do Nałęczowa. Stowarzyszenie zamierza się pozbyć kolejki ze względu na słabe zyski z niej, a i do naprawy wiaduktu też się poczuwa, ale jeszcze nie teraz: - Legar [element podtrzymujący tory] uszkodziła ciężarówka i teraz nie ma takiej firmy, która chciałaby się zajęć tak niewielką naprawą. Ale wiadukt naprawimy najpóźniej we wrześniu - mówi Tomasz Strapagiel, prezes SKPL.

- Stowarzyszenie ma około miesiąca, później sprawa znajdzie finał w sądzie - zapowiada Wiesław Jarosiński, naczelnik Wydziału Inwestycji i Gospodarki Mieniem ze starostwa powiatowego w Opolu Lubelskim. Dodaje, że starostwo od dwóch lat upomina się o naprawę nieczynnego przejazdu. Ostatecznie operator z Kalisza zobowiązał się do naprawienia wiaduktu do końca maja tego roku.

Strapagiel ze Stowarzyszenia na informację o pozwie, odpowiada:
- Starostwo ma takie prawo. Z przykrością będziemy musieli to przyjąć.

Wieczoru kawalerskiego w kolejce nie będzie

Tymczasem turyści nie mają co liczyć na przejazd nałęczowską kolejką. Wąskotorówka zostanie uruchomiona najwcześniej we wrześniu. Ale nie jest to pewne, bo nie wiadomo czy starostwo w Opolu znajdzie nowego operatora.

- Mamy jakieś pomysły, ale nie chcemy ich na razie zdradzać - ucina Jarosiński. Prawdopodobnie urzędnicy będą zachęcać nieformalną grupę miłośników kolei w regionie, aby przekształciła się w Stowarzyszenie i przejęła administrowanie kolejką.

Zdaniem Strapagiela z kaliskiego SKPL nic się nie uda, jeżeli nie będzie większych pieniędzy na prowadzenie wąskotorówki: - Aby kolejkę utrzymać na poziomie europejskim, a nie pakistańskim, potrzeba rocznie przynajmniej 200 tysięcy złotych. Nam starostwo przekazywało najwyżej 50. Tak dużymi kwotami dysponuje jedynie urząd marszałkowski, który powinien w tej sytuacji zająć się ostatnim wojewódzkim pomnikiem kultury technicznej - mówi Strapagiel.

Urząd Marszałkowski nie wyklucza, że dofinansowałby kolejkę, ale podpowiada, żeby starostwo ubiegało się o środki unijne na nią i urzędnicy z Opola już taki projekt złożyli, teraz czekają na odpowiedź.

W ubiegłym roku wąskotorówką przejechało ponad 15 tysięcy pasażerów na trasie: Nałęczów - Puławy - Wąwolnica - Karczmiska. Jeździli nią nie tylko turyści, ale też grzybiarze i pielgrzymi.

Dwa lata temu w kolejce zorganizowali sobie zlot fani Budki Suflera. Przejazd z zespołem zakończył się wspólnym piknikiem.

Marcin Matyja ostatni raz jechał wąskotorówką prawie 10 lat temu: - Byłem wtedy chłopcem, na kolejkę wybraliśmy się w czasie kolonii w Poniatowej. Lokomotywa zrobiła na mnie niesamowite wrażanie. Pamiętam tę wprawę - wspomina Marcin.

A Robert Wąsiewicz zaplanował w kolejce swój wieczór kawalerski, ale pomysł nie wypali: - Wstępnie planowałem wieczór kawalerski na połowę sierpnia, bo ślub będzie 6 września, do tego czasu kolejka nie ruszy - mówi Wąsiewicz.

Najpierw były konne wagoniki

Początki nałęczowskiej wąskotorówki sięgają XIX w. Od 1894 r. po - wtedy jeszcze drewnianym szlaku kolejowym - kursowały konne wagoniki na trasie łączącej cukrownię Zagłoba z przystankiem kolejowym Wąwolnica. Kilka lat później położono stalowe tory. Wtedy przedłużono całą trasę do Wymysłowa i Nałęczowa. Później do Opola Lubelskiego, Poniatowej i Wilkowa. Łącznie tory miały 51 km długości.

Druga połowa lat 90 to rozkwit kolejki - w 1997 przewiozła 11,5 tysięcy pasażerów, a w 2000 r. - już 25 tysięcy.

Pomimo tego nałęczowskiej lokomotywie jeszcze na początku 2001 roku zaczęła grozić likwidacja. Zyski z przewozów spadły i starczały jedynie na pokrycie 30 procent całości kosztów utrzymania. Jednak zainteresowanie turystów spowodowało, że kolej przetrwała.

W 2002 r. zarząd Polskich Kolei Państwowych nieodpłatnie przekazał wagony i lokomotywę starostwu powiatowemu w Opolu Lubelskim. Starostwo powierzyło administrowanie koleją Stowarzyszeniu z Kalisza, a w styczniu operator wypowiedział umowę.


źródło: Paweł Krzemiński, Gazeta Wyborcza Lublin

Skomentuj


Dodane komentarze (3)


Zobacz także

Najbliższe oferty specjalne

Poniżej znajdziesz listę obiektów gotowych udostępnić miejsca noclegowe dla osób z Ukrainy, szukających schronienia w naszym kraju. Skontaktuj się z właścicielem obiektu i uzgodnij szczegóły....
Długi Weekend majowy 2024 zapowiada się cudownie. Będzie jeszcze lepszy, jeżeli skorzystasz z oferty specjalnej na majówkę.
Pokaż stopkę